Lublin. Wczoraj Sanepid skontrolował kolejne lokale gastronomiczne. Efekt? Kolejne zamknięcia.
– Brudno było wszędzie. Na sali gdzie jedzą konsumenci, na zapleczu oraz w kuchni.
Kolejne grzechy to zniszczone wyposażenie, które trudno utrzymać w czystości, brudne naczynia, zatłuszczone urządzenia. W lodówkach nie było segregacji żywności. Jakby tego było mało, pracownicy nosili brudne ubrania.
Była to rutynowa kontrola. Inspektorzy ukarali właściciela mandatem w wysokości 300 zł. – Jeszcze w czasie kontroli pracownicy pospiesznie zaczęli sprzątać w lokalu – dodaje Sawa-Wojtanowicz.
W czwartek lokal był otwarty, choć powinien być jeszcze, z powodów formalnych, zamknięty. – Co prawda przeprowadziliśmy ponowną kontrolę, po której okazało się, że wszystko zostało wyszorowane, ale decyzja o otwarciu nie została dostarczona właścicielowi – dodają w sanepidzie.
Odwiedziliśmy lokal. Żaden z pracowników nic nie wiedział o kontroli. Wszyscy byli wręcz zdziwieni naszymi pytaniami. Właściciela nie zastaliśmy.
Nie lepiej było w sklepie spożywczym przy ul. 3 Maja. Tam w środę inspektorzy oganiali się od much i os. Decyzja? – Zamykamy – stwierdzili. – Oprócz owadów, karygodny był kurz, który sypał się przez otwarte drzwi z ulicy – wylicza grzechy Barbara Sawa-Wojtanowicz. – W lodówce z sałatkami było 18 stopni ciepła, a powinno być... 4. Wydaliśmy nakaz zamknięcia sklepu do czasu usunięcia nieprawidłowości.
Do listy grzechów dołączył kolejny. – Mieliśmy wiele problemów, aby dostarczyć właścicielce nakaz zamknięcia – dodaje Sawa-Wojtanowicz. – Jak już to zrobiliśmy, kobieta nic sobie z tego nie zrobiła. Sklep nadal był otwarty. Do nałożonego wcześniej 300-złotowego mandatu inspektorzy dołożyli następny. Tym razem na 500 zł. Dziś sklep był zamknięty.
(tom)