Za 9 dni zaczyna się, kolejna edycja Jarmarku Jagiellońskiego, wielkiej imprezy łączącej handel, koncerty, spektakle, turnieje rycerskie, sztukę i sztukę ludową. Rozmowa z Małgorzatą Rybicką, autorką plakatu Jarmarku Jagiellońskiego.
– Cieszę się, że są takie imprezy, to takie świąteczne dni. Choć nie przepadam za dużą ilością ludzi w jednym miejscu, lubię pooglądać stargany. Dobre wycinanki, ceramikę. Mogę podpatrzeć coś inspirującego.
• A czym się pani inspirowała projektując tegoroczny plakat?
– Właśnie wycinankami. W zeszłym roku kura była bardziej teatralna a w tym postanowiłam sobie odetchnąć.
• To nie jest pani pierwszy plakat reklamujący Jarmark Jagielloński. Łatwo kilka razy podchodzić do tego samego tematu?
– Cztery lata temu wymyśliłam sobie kurę trojańską i marzyłam, żeby ona była miedziana. No i rok później zrobili taką miedzianą kurę. W kurze tkwi potencjał, ona się rozwija. Myślę, że mam pomysły na kilka lat. W tym roku nie ma wątpliwości, że na plakacie to kura, a nie kogut. W poprzednich latach były dyskusje. Ze wszystkich projektów najbardziej lubię robić plakaty, jest mniej ograniczeń niż np. w książce, można sobie pozwolić na dowcip.
• Tegoroczna kura jest dowcipna a nawet ironiczna. A może metaforyczna?
– Kura jest pojemna. Nie jest gruba i przysadzista tylko pojemna, bo jak to kura trojańska, mieści w sobie cały jarmark. Schowani w niej wystawcy i artyści przemyceni zostają do Lublina i atakują miasto. Kura jest potrzebna dla koguta i żeby mogła znosić jaja. Może za rok uda się zrobić ich wspólny portret.