• Mieszkańcy Lubelszczyzny chyba nie są zadowoleni. Głosowali na PiS, a wybory wygrała PO.
- Fakt. Ściana wschodnia miała inne sympatie polityczne niż reszta kraju. U nas wygrał PiS, który wchłonął elektorat Samoobrony i LPR. Ta część Polski jest rolnicza, a wieś miała propisowskie sympatie. Z prywatnych rozmów wynika jeden wniosek: oczekiwanie na wywiązanie się PO z obietnic wyborczych.
• Zwolennicy PiS są przestraszeni?
- Myślę, że nie. Raczej są niezadowoleni. Ci, co oddali głos na PiS, obawiali się liberalnych rządów Platformy. Podczas kampanii wyborczej sporo mówiło się o prywatyzacji szpitali czy podatku liniowym.
• Co powinna zrobić zwycięska partia, by zyskać sympatię Lubelszczyzny?
- Przede wszystkim zmienić nastawienie Polski B poprzez konkretne działania, podnoszące status materialny mieszkańców tego regionu. Platforma powinna więc zdynamizować rozwój, pobudzić społeczeństwo do aktywności i inicjatywy. Nie bez znaczenia jest odpowiednie dzielenie pieniędzy budżetowych czy unijnych.
• Czy będzie wymiana kadr w urzędach w naszym województwie?
- Wydaje mi się, że do dużych zmian nie dojdzie, choć pewnych korekt wykluczyć nie można. U nas na poziomie lokalnym sprawdziła się koalicja PO-PiS, co jest jakimś wyznacznikiem zachowania takiego układu politycznego.
• Doczekamy się koalicji parlamencie?
– Moim zdaniem PO nie powinna zawierać koalicji z PiS czy LiD, choć rządzenie z taką podwójną opozycją będzie niewątpliwie trudne. W grę wchodzi koalicja z PSL, oba ugrupowania wyrażają otwartość na takie rozwiązanie. Możliwe jest także zawieranie sojuszy taktycznych, doraźnych, w sytuacjach wymagających znacznej większości.
• Czy prezydent, ewidentnie kojarzony z PiS może zakłócać prace Platformy?
– Oczywiście, że tak. Projekt ustawy dociera do prezydenta, który może go podpisać, skierować do Trybunału Konstytucyjnego lub skorzystać z prawa weta. Weto prezydenckie może zostać odrzucone przez sejm większością 3/5 głosów przy obecności połowy ustawowej liczby posłów. Takiej większości PO nie posiada. Osobiście liczę na to, że prezydent Lech Kaczyński okaże klasę właściwą mężom stanu i będzie kierował się interesem Polski, a nie partykularnym interesem partii własnego brata. Prezydent powinien uwzględnić fakt, że na Jarosławie Kaczyńskim zemściła się jego własna konfrontacyjna polityka, która okazała się nieefektywna i nieadekwatna do zastosowania w demokracji. Bo demokracje potrzebują zgody, kompromisu i konsensusu, a nie konfliktów i skłócania jednych przeciwko drugim z wykorzystywaniem specsłużb. Polacy nie wybrali w tych wyborach władzy o autorytarnych zapędach, lecz władzę, która gwarantuje wolność, szansę i swobodę, tak aby wszystkim żyło się lepiej.