Mali uchodźcy wciąż mogą korzystać z pomocy świetlicy działającej w Galerii Labirynt. W planach na lato są spotkania integrujące małych Ukraińców i Polaków.
– Myślę, że chęć pomocy już opada – przyznaje Aleksandra Borzęcka, prowadząca fundację Strefa Dorastania. Wraz z Galerią Labirynt prowadzi przy ul. Popiełuszki świetlicę dla dzieci ukraińskich. – Ale praca z dziećmi jest na tyle ciekawa, że wciąż mamy rotację osób, które tutaj przychodzą.
Jedną z takich osób jest Ania Struts. To Ukrainka pochodząca z Iwano-Frankowska. Pomaga w świetlicy, między innymi w tłumaczeniach. Zna język polski, bo od września ubiegłego roku mieszka w Lublinie i studiuje na kierunku technologie cyfrowe i animacja kultury na UMCS.
– Rodzice mogą tu zostawić dzieci, które się bawią. A oni mogą w tym czasie załatwiać różne sprawy – mówi Ania.
– Praca z dziećmi nie jest łatwa, szczególnie jak się ma barierę językową. Teraz już poznałam trochę słów i zwrotów. I już trochę zdążyłam się przywiązać do dzieci. Jak będą wyjeżdżać na pewno będę za nimi tęsknić – dodaje Patrycja Duda.
Najwięcej dzieci korzystało ze świetlicy w marcu. Wtedy każdego dnia było tu nawet kilkadziesiąt osób.
– Większość z nich poszła już do szkoły, mamy z nimi kontakt, piszą do nas i pokazują co robią. Jeden chłopczyk bardzo zaangażował się w ćwiczenia akrobacji w Strefie Wysokich Lotów – mówi Aleksandra Borzęcka.
Wiele dzieci wróciło już do Ukrainy. Ze świetlicy korzystała m.in. wykładowczyni języka polskiego na uniwersytecie w Kijowie, która przychodziła tu ze swoją córeczką.
– Trzy tygodnie temu zdecydowały się na powrót. Córce było już bardzo smutno. Ona sama też bardzo tęskniła za mężem. Przed wyjazdem mówiła, że mąż przygotował im w razie czego schronienie w piwnicy. Jak wyjeżdżała, to mówiła że jeszcze czasami bomby tam spadają, że niektóre miejsca są ostrzeliwane. Nie jechała więc bez żadnych obaw – opowiada Borzęcka.
W tamtym tygodniu do domu wróciła także Sonia. Dziewczynka przyjaźniła się z drugą Sonią i Martinem, którzy cały czas przychodzą do świetlicy w Labiryncie. Nie obyło się bez płaczu, bo dzieci są do siebie bardzo przywiązane.
Do tej pory świetlica działała bez wsparcia finansowego. Pod koniec maja ma się to zmienić, trafi tu dotacja z miasta. Dzięki temu być może uda się zatrudnić kogoś do pracy z dziećmi i kontynuować jej działanie latem.
– Wakacje chcemy zrobić bardziej w charakterze integracyjnym i zaprosić tutaj także polskie dzieci. W dzieciach z Polski widzę wielką chęć do poznawania dzieci z Ukrainy – twierdzi Borzęcka. I dodaje: – Najbardziej potrzeba nam przepływu ludzi z nowymi pomysłami. Każda nowa osoba jest na wagę złota. Poza tym potrzeba tłumaczy, zwłaszcza na początku relacji z nowymi dziećmi.