Instalacje artystyczne, które przez 12 lat pojawiały się w Lublinie tylko na czas festiwalu Open City, powoli opuszczają magazyn. Znów mają trafić na ulice. Część z nich może też wyruszyć w podróż po kilku polskich miastach.
Bulwarowa to mała ulica prostopadła do Zamojskiej. Przebiega równolegle do pobliskiej Bystrzycy, ale nie należy do popularnych tras spacerowych. Jest tu zaledwie kilka kamienic, niektóre z tabliczkami ostrzegającymi przed zawaleniem. Jest też komis, warsztat samochodowy oraz kilka hal magazynowych.
Jedną z hal wynajmuje Ośrodek Międzykulturowych Inicjatyw Twórczych „Rozdroża”. To miejska instytucja kultury, która organizuje kilka dużych cyklicznych wydarzeń. Wśród nich jest Festiwal Sztuki w Przestrzeni Publicznej Open City/Otwarte Miasto.
Powstało kilkadziesiąt prac
Co roku w różnych miejscach miasta, głównie w centrum, pojawiają się prace polskich i nie tylko polskich artystów. Ich rzeźby i inne instalacje przestrzenne ustawiane są na ulicach i placach.
W ciągu 12 lat festiwalu powstało kilkadziesiąt rzeźb, instalacji i murali. A wśród twórców zapraszanych do Lublina było wiele osób znanych w kraju i za granicą.
Mimo to w przestrzeni publicznej zostało na stałe zaledwie kilka prac. To mural „Nie ma uliczki” Mariusza Tarkawiana przy ul. Jasnej, mural „NAWERA” przy ul. Szkolnej. Wciąż można obejrzeć ornamentykę balkonu na ul. Rybnej (praca „Znikając” Eli Jabłońskiej) oraz instalacje Katarzyny Przezwańskiej na Błoniach koło Zamku oraz instalacje Joanny Rajkowskiej przed Galerią Labirynt.
Przecież to można pokazać
Zazwyczaj jest tak, że festiwalowe prace pokazywane są publicznie przez miesiąc, a potem lądują w magazynie przy Bulwarowej.
– A mogły być kolejną atrakcją turystyczną – stwierdza Piotr Franaszek, który od czerwca zeszłego roku jest dyrektorem „Rozdroży”. Nie ukrywa inspiracji warszawskim Parkiem Rzeźby na Bródnie, powstałym z inicjatywy artysty Pawła Althamera.
Pomysł, by prace jednak gdzieś wyeksponować, nie jest nowy. Już poprzedni dyrektor „Rozdroży” Mirosław Haponiuk ustawiał największe festiwalowe instalacje przy jednej z alejek w Ogrodzie Saskim. Nowy dyrektor chce pójść o krok dalej.
– Inicjatywą równoległą do festiwalu jest projekt Stop Galeria – mówi Piotr Franaszek.
Kanapka znowu spada
Gdzie mogą trafić prace z magazynu? Pracownikom „Rozdroży” nie brakuje pomysłów: od Ogrodu Saskiego po park Ludowy, inne tereny zielone, a nawet osiedlowe uliczki. Dyrektor instytucji przyznaje też, że to okazja do dyskusji o tym, czy lepiej zgrupować prace w jednym miejscu, jak w warszawskim Parku Rzeźby na Bródnie, czy też poustawiać w całym mieście.
Dotychczas udało się ustawić na stałe w Ogrodzie Saskim dwie instalacje: Piotra Skiby i Wojciecha Bąkowskiego. Przypominający klasyczny współczesny grób „Pomnik godziny czwartej” Bąkowskiego pokazywano wcześniej w zielonym zagajniku niedaleko Centrum Spotkania Kultur.
Od niedawna na staromiejskiej ul. Olejnej można oglądać jeden z festiwalowych neonów. To spadająca masłem na dół kanapka, czyli „Przypadek? Nie sądzę!” Michała Frydrycha. Ten neon wisiał wcześniej na budynku dawnej Galerii Centrum.
– Plan na rok 2022? Uzgodnić stałe miejsce dla kolejnych prac – mówi dyrektor Franaszek. – I pokazać poza Lublinem co najmniej kilkanaście. W początek w Warszawie i Trójmieście. Rozmowy na ten temat trwają. To będzie znakomita promocja Lublina.
W magazynie też ciekawie
Dziś dziesięć prac z Open City można oglądać na placu przy ul. Bulwarowej. Stąd rzeźby i instalacje mają wyruszyć w miasto. Plac okazuje się dobrym miejscem na… lekcje o sztuce w mieście.
– Było już III LO, byli studenci Wydziału Humanistyki UMCS. Ciągle zapraszamy kolejne szkoły – wylicza dyrektor Rozdroży. Zapewnia, że osoby prywatne też są mile widziane. Wystarczy zadzwonić wcześniej do „Rozdroży”, bo brama jest zamykana na kłódkę.
Jest jeszcze jeden powód, dla którego wielka drewniana „Katapulta” Nikity Shalenny i metalowy parawan ze słów („Cela” Dawida Marszewskiego), nie leżą w magazynach, a stoją na placu.
– Teraz możemy zapraszać dyrektorów z Urzędu Miasta, by te prace zobaczyli na żywo i wskazali miejsca, gdzie docelowo mogłyby one stanąć – przyznaje Franaszek.