Rozmowa z Arkadiuszem Klucznikiem, nowym dyrektorem Teatru im. Hansa Christiana Andersena
Od 1994 r. zajmuje się reżyserią teatralną. Pracował na Wydziale Lalkarskim PWST we Wrocławiu. Wykłada też w Finlandii.
• Zostawił pan Teatr Dzieci Zagłębia w Będzinie, choć miał pan tam opinię dobrego menedżera i twórcy. Liczy pan, że w Lublinie będzie lepiej?
- Zna pani to: Wszyscy mówili, że się nie da. Przyszedł ten, który nie wiedział, że się nie da i zrobił. Ja jestem w takiej sytuacji. Luksusowej i ryzykownej. Nic nie wiem o przeszkodach, więc... mogę zrobić wszystko.
• To znaczy co?
- Moim konikiem jest marketing
i w każdym aspekcie funkcjonowania teatru musi być uwzględniany. Chcę, żeby teatr się otworzył. Składamy projekt edukacyjny "Akademia Andersena” do ministerstwa, żeby skupić ludzi interesujących się teatrem dzieci i młodzieży. Teatr ma profesjonalną kadrę, zapewni informację, umiejętności, a zyska wyrobionych opiniodawców, publiczność i przyjaciół. Będzie się dużo działo, żeby teatr miał przyjaciół. Już mamy nowość: tworzenie plakatów przez dzieci. Nawet najbliższą premierę zapowie plakat - efekt konkursu wśród dzieci. No i będzie logo. Czy to nie dziwne, że teatr go nie miał do tej pory?
• Już wiadomo jakie?
- Wymyśliliśmy je z Jarkiem Koziarą. Łączy dwa koguciki: Czechowiczowskiego lubelskiego z wieżyczki i podwórkowego z andersenowskiej bajki.
• Najważniejsze pytanie: jaki to będzie teatr?
- Reprezentuję teatr rozrywki. Uważam, że w tej - wciągającej młodego widza - formie da się przemycić istotne treści. Na scenie dla dzieci powinny być problemy dzieci, dziecko ma być jej punktem centralnym. Teatr powinien umożliwić widowni styczność z różnymi stylami, tradycjami, technikami. W tym sezonie planujemy cztery premiery autorstwa zaproszonych reżyserów. Jeśli czas pozwoli, ja przygotuję "Piotrusia Pana”.
• Teatr słono płaci za komorne, bo jest w obiekcie klasztoru Dominikanów. Nie zmieni pan siedziby?
- Nie wyniesiemy się. Na budowę nowego teatru nie ma co liczyć. A poza tym klasztor jest magicznym miejscem i to trzeba wykorzystać. Dominikanom są potrzebne pieniądze za dzierżawę pomieszczeń dla teatru, teatrowi jest potrzebne lokum. Obie strony mają wspólny interes i to jest znakomite wyjście do wspólnych przedsięwzięć, które obmyślamy. Ewa Dziedzic