Mateusz K. po przesłuchaniu w komisariacie podpalił samochód człowieka, który oskarżył go o pobicie. Dziś podpalacz trafił za kratki.
W nocy z 18 na 19 kwietnia dwaj mężczyźni zostali zaatakowani na ulicy przez kilku napastników. Pobity został m.in. właściciel volkswagena, który znał z widzenia jednego z napastników.
7 lipca spotkał go na ulicy. Był to Mateusz K. Wówczas, jak twierdzi poszkodowany, usłyszał od niego groźbę, że "nie dożyje nocy”. Poszedł na policję. Powiedział, że rozpoznał napastnika, zeznał, że mu grożono.
9 lipca policjanci postawili Mateuszowi K. zarzut pobicia dwóch osób i grożenia jednej z nich. 21-latek nie przyznał się do winy, ale jednocześnie zadeklarował, że chce się dobrowolnie poddać karze. Wyrok miał być w zawieszeniu. Po przesłuchaniu został zwolniony do domu.
Wieczorem spłonął volkswagen należący do pobitego mężczyzny. Policjanci ustalali, z kim zadarł. W ten sposób dotarli do Mateusza K.
Prokuratura połączyła obydwa śledztwa: dotyczące podpalenia i pobicia. Mateusz K. ma postawione trzy zarzuty: podpalenia samochodu, pobicia dwóch osób i grożenia jednej z nich, żeby wpłynąć na jej zeznania. Prokuratura wystąpiła o jego aresztowanie. Uzasadniała to m.in. tym, że Mateusz K. może dalej wpływać na świadków i popełniać przestępstwa.
– Chcieliśmy aresztowania mężczyzny, by dać sygnał, że sprawcy takich przestępstw będą zdecydowanie ścigani – mówi Jerzy Gałka, zastępca szefa Prokuratury Rejonowej Lublin-Południe.
W piątek po południu sąd aresztował podpalacz na dwa miesiące.
Mężczyzna dobrowolnie poddał się karze. Dostanie wyrok w zawieszeniu. Twierdził, że podpalił samochód, bo miał uraz do jego właściciela. Za to – jak stwierdził – że ten źle traktował swoją dziewczynę.