Lubelski Ratusz nas oszukał. Noworoczny raut prezydencki miał kosztować 12 tysięcy złotych. Tymczasem sama konsumpcja pochłonęła dwa razy tyle. A wydatków było więcej. Alkohol? Miasto twierdzi, że go nie kupowało. To samo mówi o imprezie sprzed kilku lat. Choć dotarliśmy do faktur za wódkę.
Pełnej informacji o kosztach nie dostaliśmy do dziś. Choć pytamy o to od sześciu tygodni. Prezydencki rzecznik tłumaczy, że trwają obliczenia. Milczy skarbnik miasta, z którą rozmawialiśmy w piątek: - Imprezę rozlicza Kancelaria Prezydenta. Tam proszę pytać - mówi Irena Szumlak. - Do mnie trafia ostateczne rozliczenie.
• Trafiło?
- Proszę pytać rzecznika.
Jeszcze tego samego dnia biuro prasowe Ratusza (pod informacją nie podpisał się żaden urzędnik) przyznało, że "koszt usługi konsumenckiej podczas noworocznego przyjęcia wyniósł 22 429,91 zł netto”. Do tego trzeba doliczyć 22 proc. podatku VAT. To łącznie ponad 27 tys. złotych za samą konsumpcję. A to nie koniec wydatków.
Wbrew zapowiedziom Ratusza właściciel budynku filharmonii, czyli Zarząd Województwa, nie zgodził się na darmowe użyczenie pomieszczeń. - Salę udostępnimy po kosztach, czyli 370 zł za godzinę plus VAT - poinformował Tomasz Makowski, rzecznik zarządu. Wczoraj pytaliśmy o koszty wynajmu. - 1874,65 zł razem z podatkiem - odpowiada Makowski. Kolejny tysiąc, za prowadzenie rautu, zainkasował Sierocki.
Dlaczego koszty imprezy wzrosły dwukrotnie? - W tej sprawie może pan napisać, wszystko co chce. Nie będę tego komentował - odpowiada nerwowo Tomasz Rakowski, rzecznik prezydenta Lublina.
Urząd zapewnia, że podatnicy nie zapłacili za alkohol, bo dostarczyli go sponsorzy. Jednak Ratusz miał problemy z ich wskazaniem. A kiedy już to zrobił, wymienione firmy zaprzeczyły.
Były już przypadki, gdy urzędnicy za nasze pieniądze kupowali alkohol. Dotarliśmy do faktury sprzed siedmiu lat. Biuro Promocji Miasta kupiło wtedy 17 butelek wódki. Fakturę podpisał pracownik BPM Józef Husarz. Dokument opatrzony jest następującym wyjaśnieniem: "opłata za wyroby alkoholowe przeznaczone dla potrzeb BPM, w tym: wyjazd delegacji z wiceprezydentem Zbigniewem Wojciechowskim na Ukrainę”.
- Widocznie ten wydatek był przeznaczony na zakup upominków - mówi Szumlak. - Nie ma przeszkód, żeby to był jakiś alkohol.
- Wódka? Niemożliwe - wypiera się Husarz. - Czasem wożę na Ukrainę słodycze z lubelskiej "Solidarności”, jakieś soki. Ale na pewno nie alkohol - zapewnia. •