Skoro sprzedaje się mniej mieszkań, to fachowcy zajmujący się remontami są bardziej dostępni. Nie trzeba ich już umawiać wiele miesięcy wcześniej. Problemem są jednak wysokie ceny. Remont małej łazienki może kosztować 15 tys. złotych.
– Popyt na kredyty mieszkaniowe odszedł! Dokonał żywota! Wyzionął ducha i wrócił do swego stwórcy! To świętej pamięci popyt! Truposz. Wydał ostatnie tchnienie a teraz spoczywa w pokoju! (...) Kopnął w kalendarz i powiększył grono aniołków! To jest ex-popyt! – ogłosili właśnie analitycy banku Pekao (nawiązując do jednego ze skeczów grupy Monty Python) i pokazują, że sprzedaż takich usług jest niższa niż wcześniejsze przewidywania.
To efekt załamania w budowlance, rosnących cen i tego, że po niedawnym boomie mieszkaniowym nie ma już śladu.
Już pod koniec września Dziennik Wschodni pisał, że budowa nowych bloków w Lublinie stanęła. - Kto nie musi – nie buduje – mówił nam Tomasz Grodzki, prezes Interbud-Lublin. – Na rynku jest w tej chwili zastój. Liczba udzielanych kredytów hipotecznych spadła w ciągu roku o 70 proc. My na razie czekamy. Skończyliśmy inwestycję na Felinie, a teraz wykorzystujemy tę przerwę na przygotowanie nowych, na pozyskanie warunków zabudowy czy pozwoleń na budowę.
Zgodnie z najnowszymi analizami serwisu rynekpierwotny.pl w całej Polsce w październiku w 14 największych miastach sprzedano łącznie 3,6 tys. lokali. To o 26 proc. więcej niż we wrześniu, ale o 17 proc. mniej niż rok wcześniej. W Lublinie udało się sprzedać zaledwie 100 lokali.
Kiedy trwał mieszkaniowy boom był jednak problem ze znalezieniem fachowców do wykończenia własnego M. Trzeba było ich zamawiać na kilka miesięcy wcześniej. To samo dotyczyło osób, które chciały wyremontować mieszkanie. – trzeba było czekać pół roku, bo realizowaliśmy inne zamówienia – mówi nam Andrzej Góździkowski właściciel Angobudu z Lublina.
Firma zajmuje się kompleksowymi usługami remontowo-budowlanymi. – Dziś sytuacja się zmieniła. Widzę to we własnej firmie i wnioskuję z rozmów z kolegami. Obecnie na rozpoczęcie zlecenia trzeba czekać dwa miesiące i sądzę, że ten czas będzie się skracał, ale trudno jest teraz powiedzieć, jak będzie wyglądał rynek – dodaje.
Pan Krzysztof wykańczaniem mieszkań zajmuje się od 2011 roku. – Glazura, hydraulika, biały montaż, gładź, szafki łazienkowe – wylicza tylko część swojego zakresu usług.
Rok temu o tej porze miał kalendarz zapełniony na kilka miesięcy do przodu. – Jeżeli klient dzwonił w momencie odebrania kluczy do mieszkania, to nie było szans, żeby wejść tam od razu z robotą. Trzeba się było umawiać jeszcze na etapie budowy. Tak samo z domami – wspomina.
Dziś fachowca nie zamówi się z dnia na dzień, ale już nie trzeba czekać miesiącami. – Zależy to od zakresu plac, ale np. z malowaniem całego mieszkania możemy wejść z ekipą zaraz jak zakończymy obecne zlecenie, czyli już pod koniec listopada. Niedawno nie było na to szans – opowiada.
Problemem są jednak ceny. Te w ciągu roku poszły o 100 procent w górę. Jeden z fachowców z Lublina mówi nam, że jakiś czas temu zadzwoniła klientka, która chciała wyremontować łazienkę. – Dwa na dwa metry. Skucie płytek, przeniesienie pieca, położenie płytek – wylicza.
Cena takiej usługi wyniosła aż 15 tys. złotych. – Kiedyś mała firma brała tyle za remont całej kawalerki – dodaje nasz rozmówca.