Wczoraj w południe ze świdnickiego lotniska wystartował samolot z pomocą dla czeskich powodzian. Na pokładzie znalazło się 400 kg darów. Samolot i załogę dał Aeroklub Świdnik. Paliwo sponsorowały firma PAG z Nadrybia i zespół Bajm.
Sam pomaga nie pierwszy już raz. Podczas powodzi we Wrocławiu w 1997 roku też przewoził tam dary z Lubelskiego.
Samolot An-2, z którego zwykle wyskakują spadochroniarze podczas treningów, pilotowany przez Krzysztofa Janusza i Belga Karola Peeraera, zabrał środki dezynfekcyjne, ubrania, maski przeciwpyłowe, środki czystości, urządzenia do przetaczania płynów infuzyjnych i strzykawki jednorazowego użytku. Po czterech godzinach wylądował na lotnisku wojskowym Roudnice nad Łabą, 30 km od Pragi.
- Do lotu doszło dzięki hojności lubelskich zakładów, m.in. Polfy i pięciu hurtowni - mówi Małgorzata Wołoszyn z Lubelskiego Zarządu Okręgowego PCK, który koordynuje pomoc.
Dary są nadal potrzebne dla powodzian z Czech, Austrii i Niemiec. Po naszym artykule o nikłej pomocy ze strony mieszkańców regionu, wczoraj wiele osób odwiedziło placówki PCK. Pewna kobieta (prosiła o nie- podawanie nazwiska) przyniosła dwie złote obrączki. Do Dziennika zadzwonił z kolei Jan Wojdat ze Stężycy k. Dęblina, gotów udostępnić 1,5-tonową ciężarówkę do przewiezienia darów. Najprawdopodobniej pojadą z nim w piątek do punktu zbiórki do Wrocławia.
- Wpłat na rzecz powodzian można dokonywać na konto w Banku Przemysłowo-Handlowym PBK SA IV O/Lublin nr 10601480-320000165117 z dopiskiem "Powódź na południu”, kasie PCK przy ul. Niecałej 7b w Lublinie oraz zarządach rejonowych PCK w miastach powiatowych naszego województwa - mówi Barbara Nazarkiewicz z PCK. (zof)