W pokoju Bogdana K., inspektora z Wydziału Polityki Społecznej Urzędu Wojewódzkiego w Lublinie urzędowała wczoraj policja. Urzędnik został zatrzymany pod zarzutem łapownictwa. Wojewoda nabrał wody w usta. Do czasu zakończenia śledztwa nie chce komentować sprawy.
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, policja zarzuca urzędnikowi, że na początku sierpnia zażądał 4 tys. zł łapówki od osoby, którą miał kontrolować. Wczoraj miał być przesłuchany przez prokuratora. Potem miała zapaść decyzja, czy do sądu trafi wniosek o jego aresztowanie.
Pracownika LUW zatrzymano w poniedziałek. Tego dnia policja zjawiła się w urzędzie. W pokoju 006 funkcjonariusze przeszukali biurko zatrzymanego, który jest pracownikiem Oddziału ds. Kontroli Legalności Zatrudnienia Wydziału Polityki Społecznej. Oddział, zwany popularnie policją pracy, zajmuje się zwalczaniem czarnego rynku pracy. Inspektorzy sprawdzają m.in. czy pracodawcy zatrudniają pracowników w oparciu o umowy o pracę.
- Dopóki nie zostanie zakończone postępowanie prokuratorskie, urząd nie będzie się wypowiadał w tej sprawie - mówi Krzysztof Komorski, rzecznik wojewody lubelskiego.
Pracownicy LUW, z którymi rozmawialiśmy, zatrzymania nie widzieli. Ale mają swoje podejrzenia. - Łapówy - odpowiadają zapytani o jego powód.
Bezpośrednich szefów Bogdana K. nie było wczoraj w pracy.
- Dlaczego został zatrzymany? - zapytaliśmy więc Stanisława Dąbrowskiego, p.o. dyr. Wydziału Polityki Społecznej. - Przyszła policja. Przeszukała biurko. Może chodzić o posądzenie, prowokację osób, które były przez niego kontrolowane. - A czy może chodzić o to, że brał łapówki? - Nie, o to nie. - Od kiedy pracował w wydziale? - Od kilku lat. - Czy był dobrym pracownikiem? - Dobrym.
Wczoraj po południu reporterzy Dziennika byli w urzędzie. W pokoju, w którym pracował Bogdan K., policja przesłuchiwała jednego z pracowników UW. Funkcjonariusze nie chcieli wypowiadać się o sprawie. •
Korupcja w Lublinie
W lipcu w Lublinie wybuchła afera dotycząca usiłowania przekupienia Romana Szota, radnego Rady Miejskiej w Lublinie. Według prokuratury Jacek R., biznesmen z Lublina, zaproponował Jarosławowi Urbanowi, działaczowi Samoobrony, żeby namówił radnego do zagłosowania za uchwałą umożliwiającą wybudowanie w Lublinie hipermarketu. Szot miał dostać za to
50 tys. zł. Urban rozmowę nagrał, a kasetę zaniósł do prokuratury. Z kolei Stanisław Bicz, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Lublinie, zawiadomił prokuraturę, że Urban chciał mu wręczyć łapówkę. Urban zaprzecza.