Prokuratura zdobyła kolejny dowód obciążający policjanta podejrzanego o zgwałcenie studentki w lubelskiej izbie zatrzymań.
Wyniki badań genetycznych dotarły do prokuratury wczoraj. - To jeszcze jeden dowód potwierdzający wiarygodność zeznań pokrzywdzonej - mówi Andrzej Lepieszko, zastępca prokuratora okręgowego w Lublinie.
Przypomnijmy. 26 lutego sierżant Grzegorz K. pełnił dyżur w izbie zatrzymań Komendy Miejskiej Policji w Lublinie. Była noc, kiedy policyjny patrol przywiózł tam pijaną studentkę farmacji. Po wyjściu z celi zawiadomiła prokuraturę, że dwukrotnie odwiedził ją policjant, który odbył z nią stosunek seksualny. Sąd aresztował lubieżnika. Prokuratura postawiła mu zarzut wykorzystania bezbronności dziewczyny w izbie zatrzymań i wykorzystania jej seksualnie.
Śledczy zabezpieczyli pościel z celi, w której przetrzymywano studentkę oraz ubrania dziewczyny i policjanta. Znalezione na nich ślady poddano badaniom genetycznym. Pierwszy wynik był już znany w kwietniu. Nasienie Grzegorza K. było
na poduszce.
W znalezionej na spodniach sierżanta krwi dziewczyny biegli znaleźli ślady spermy. Było jej jednak zbyt mało, żeby stwierdzić do kogo należała. Prokuratura czeka jeszcze na kolejne wyniki badań DNA.
Ostatnio sąd przedłużył Grzegorzowi K. areszt do grudnia. Policjanta czekają kolejne zarzuty. 10 kobiet, które przebywały w izbie zatrzymań, powiedziało na przesłuchaniach,
że je molestował i składał propozycje seksualne.
Policja wyrzuciła Grzegorza K. ze służby dopiero w ubiegłym tygodniu. Po tym, jak napisaliśmy, że nadal jest zatrudniony i bierze połowę wynagrodzenia. Decyzja o wydaleniu nie jest jeszcze prawomocna.
(dj)