Do lubelskiej siedziby PCK docierają już pierwsze dary – koce, woda mineralna, odzież. Wśród tych, którzy najczęściej przychodzą, są ludzie w starszym wieku.
– Wiem, że walki toczą się blisko mojego domu – mówi Salam Hassan, mieszkający w Lublinie Irakijczyk. – Przedwczoraj znajomy dowiedział się poprzez rodzinę w Holandii, że w Bagdadzie był jeszcze prąd i woda. W mieście Basra już tego nie ma. Podobno jest dużo rannych. Kiedyś można było podać leki, jakoś pomóc. Ale teraz nawet Jordania zamknęła granicę.
Jako jeden z pierwszych z pomocą ofiarom wojny ruszył Polski Czerwony Krzyż. – Jako dziecko przeżyłam wojnę i pamiętam nędzę i głód – mówi jedna z kobiet, która do lubelskiego oddziału PCK przyniosła wczoraj zgrzewkę wody.
Jak wyjaśnia Stefan Pedrycz, dyrektor lubelskiego Zarządu Okręgowego PCK, w myśl konwencji genewskiej w czasie wojny tylko Czerwony Krzyż i Czerwony Półksiężyc mogą pomagać na terenie konfliktu. Wszystkie inne organizacje humanitarne mogą nieść pomoc z państw ościennych lub za zgodą i pod nadzorem CK lub CP. – Apelujemy o wpłaty – dodaje Stefan Pedrycz. – Za zebrane pieniądze kupimy to, co najbardziej potrzebne.
Lubelski Caritas na razie nie ogłasza zbiórki, ale jest w pogotowiu. – Czekamy na skonkretyzowanie potrzeb – wyjaśnia ks. Wiesław Kosicki. – Dziś arcybiskup wyda komunikat w tej sprawie. Być może w najbliższą niedzielę przed lubelską archikatedrą będzie prowadzona zbiórka do puszek.
W rejon konfliktu mogą wyjechać także lekarze. – Polska Misja Medyczna ma zamiar pospieszyć z pomocą – mówi Agnieszka Szewczyk z biura misji w Krakowie. – Zapewne wyjedziemy do któregoś z państw ościennych. W tej chwili prowadzimy rozmowy z ambasadami, zbieramy leki i pieniądze. Chcemy zorganizować szpital, a jeśli środków będzie zbyt mało to ambulatorium. Czy wybierają się wolontariusze z Lublina? Nie mamy takich zgłoszeń, ale oczywiście gdyby któryś z lekarzy był zainteresowany – prosimy o kontakt. •