Złapałem się rękami za uchwyt przy drzwiach trolejbusu – opowiada poszkodowany Piotr Sz. – Nagle poczułem, jak „kopie” mnie prąd. Upadłem. Nic więcej nie pamiętam.
– Pasażer na moment stracił przytomność – mówi kom. Kamil Kowalik, rzecznik prasowy KMP w Lublinie. – Zrobiło się zbiegowisko. Wezwano pogotowie.
– Mężczyzna trafił do nas w dobrym stanie – powiedział dr Ryszard Grzywna z oddziału kardiologii Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego im. S. Wyszyńskiego przy al. Kraśnickiej w Lublinie. –Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo, ale przez trzy dni musi zostać na obserwacji.
Feralny trolejbus niedawno przeszedł kapitalny remont. Biegły elektryk stwierdził wstępnie, że nastąpiło krótkotrwałe przebicie na karoserię.
– Trolejbusy są codziennie kontrolowane przed wyjazdem na trasę – wyjaśnia Andrzej Satke, dyrektor eksploatacyjny lubelskiego MPK. – Ten, w którym doszło do porażenia był przed wyjazdem sprawny technicznie. Wkrótce po tym zdarzeniu wycofaliśmy go z eksploatacji do badań. Resztą zajmuje się policja.
Jak zatem w sprawnym trolejbusie mogło dojść do wypadku?
– Poczekajmy na oficjalną opinię biegłego – wyjaśnia dyrektor Satke. – Na razie nie będę się w tej sprawie wypowiadał.
Wczoraj biegły nie wydał ostatecznej opinii, zrobi to dzisiaj.
Pracownik MPK odwiedził poszkodowanego mężczyznę w szpitalu. – Interesujemy się stanem zdrowia naszych pasażerów – mówi Jacek Miłosz, prezes MPK. – To porażenie było wypadkiem. Nie można było tego przewidzieć. Każdy pojazd jest dokładnie kontrolowany przed wyjazdem.
Pasażerowie, korzystający z usług MPK są ubezpieczeni od nieszczęśliwych wypadków i mogą występować o odszkodowanie. Wczoraj Piotr Sz. nie podjął jeszcze decyzji w tej sprawie. – Zastanowię się nad tym – powiedział.
Były takie przypadki
– Częściej „kopało” w trolejbusach w latach 80-tych – mówi jeden z pracowników MPK. – Rosyjskie trolejbusy ziu nie były pod tym względem bezpieczne.