Zakochany po uszy 20-letni Cygan spod Kielc zlecił porwanie w Kraśniku sześć lat młodszej wybranki serca. Ponieważ uprowadzenie odbyło się niezgodnie z tradycją,
będzie miał teraz do czynienia z cygańskim królem. I przy okazji z policją. Czternastolatka wczoraj wróciła do rodziny.
Porwanie Sandry widziało kilka osób. Był poniedziałek, tuż po godz. 11. Centrum miasta. - Dziewczynę wywabiła z domu Cyganka - relacjonuje Janusz Majewski z policji w Kraśniku. - Dziewczyny się znały. Kiedy zbliżyły się do zaparkowanego przed kamienicą samochodu, ze środka wyskoczyło dwóch mężczyzn, również Cyganów. Jeden z nich złapał Sandrę za włosy. Razem wepchnęli ją do samochodu.
Świadkowie porwania usiłowali wyciągnąć Sandrę z auta. Szarpali za klamkę. Ale audi odjechało z piskiem opon. Krzyki usłyszał wujek dziewczyny. Wskoczył do swojego samochodu. Ruszył za porywaczami, którzy pędzili w stronę Lublina. Momentami ponad 150 km/h. W Wilkołazie wujek porwanej poddał się. W jego samochodzie kończyła się benzyna. Wrócił do Kraśnika prosto na komendę. Tam zgłosił porwanie.
Po kilku minutach informacja o uprowadzeniu Sandry lotem błyskawicy rozniosła się wśród romskiej społeczności. Jako pierwszy dowiedział się o tym ich król. Tak nakazuje tradycja.
Wuj dziewczyny szybko ustalił adres porywaczy. Przyjechali z Szydłowca pod Kielcami.