Takie stare to najwięcej kradną – usłyszała Alicja D. od ochroniarza sklepu „Rossmann” w Lublinie. – Upokorzyli mnie. Zupełnie
bez powodu.
Klientka zrobiła zakupy na ponad 150 zł. Twierdzi, że kiedy dodreptała do kasy nakrzyczano na nią, że nie wzięła koszyka. Gdy zapłaciła za towar i włożyła go do plecaka, ochroniarz eskortował ją na zaplecze.
– Ledwie przeszłam przez ten długi sklep. Wszyscy się na mnie gapili. Czułam się okropnie. Żeby nie było żadnych wątpliwości, posłusznie opróżniłam torebkę, potem plecak i kieszenie. Kierowniczka sprawdzała z paragonem każdy zakup. Wszystko się zgadzało. – relacjonuje kobieta. – Na koniec ochroniarz powiedział „Takie stare to najwięcej kradną”. Kobieta, która mnie rewidowała, rzuciła mimochodem „Właściwie to przepraszam”.
– Mama nie pozwoliła mi pójść do sklepu z interwencją – mówi córka pani Alicji. – Dopiero po kilku dniach postanowiła nagłośnić sprawę i ostrzec innych przed skandalicznym zachowaniem obsługi.
Zastrzeżenia mają też inni klienci. – Zawsze, kiedy robię tam zakupy czuję się jak złodziej. Ochroniarze chodzą za mną, zaglądają do koszyka, nawet jeśli kupuję jedną rzecz – mówi Katarzyna P. Potwierdza to Agnieszka K., która też czasem zaopatruje się w tym sklepie.
Wczoraj nikt z obsługi sklepu nie chciał na ten temat rozmawiać. Poinformowano nas, że kierowniczka Barbara Dzidek jest na urlopie. Kiedy pracownicy sklepu skontaktowali się z nią telefonicznie, odesłała nas do rzecznika w Łodzi. Roman Lewandowski, rzecznik prasowy firmy „Rossmann” był zszkokowany. – Sprawdzimy to. Jeśli potwierdzi się wersja klientki, na pewno wyciągniemy konsekwencje.
Jak się bronić?
- O niegrzecznym zachowaniu ochroniarza warto poinformować jego przełożonego, szefa konkretnej agencji ochrony. Trzeba wiedzieć, że nie ma on prawa nas rewidować. Nie musimy się podporządkować poleceniom opróżnienia torebki czy kieszeni, a przeszukanie czy rewizja mogą być przeprowadzone tylko w obecności policji. Tam właśnie powinniśmy kierować skargi na przekroczenie uprawnień przez ochroniarzy.