Rozmowa z Jackiem Burym z Lublina, laureatem Nagrody Prezydenta RP „Dla Dobra Wspólnego”.
• Skąd decyzja, by pracować z tzw. trudną młodzieżą? Nie ma Pan czasem dość?
– Po raz pierwszy miałem z nią styczność, gdy jako student pracowałem w jednej z knajp na Starym Mieście w Lublinie. Założyliśmy stowarzyszenie i zacząłem z tą młodzieżą pracować. Wtedy poczułem, że znalazłem swoje miejsce. Po skończeniu studiów wyjechałem na jakiś czas do USA. Gdy wróciłem, pojawiła się oferta pracy w Środowiskowym Hufcu Pracy. To było dziesięć lat temu. Przez ten czas udało się wiele rzeczy zrobić. Ale to też zasługa wielu ludzi. Np. rodzic jednego z naszych wychowanków przyszedł z pomysłem założenia Młodzieżowego Klubu Honorowych Dawców Krwi. Tłumaczę młodzieży: to taka nić, która łączy pokolenia. Kiedyś oni przelewali krew w obronie ojczyzny, dziś oddając krew można uratować komuś życie. Pomysł wyjazdów na Wołyń też nie był mój.
• Ale to pan te wyjazdy od lat organizuje.
– Ja jestem twarzą, ale pracuje nad tym sztab nie mniej zaangażowanych ludzi. Zaczynaliśmy od 15 osób, a na ostatni pojechało 150. Wyszliśmy już poza Wołyń, porządkowaliśmy też cmentarze na Białorusi. Od trzech lat pracują z nami Ukraińcy. To okazja, by przypomnieć, że tam kiedyś była Polska. Zaprosiliśmy ich też do naszego kraju i teraz razem porządkujemy cmentarze prawosławne.
Na naszych obozach spotykają się trzy pokolenia. W tym roku najmłodszy uczestnik miał 9, a najstarszy 87 lat. To zapaleńcy, autorytety, którzy odwalają kawał pedagogicznej roboty. Na co dzień nie zawsze jest okazja, by się spotkać i porozmawiać z kimś starszym i doświadczonym. A tu za prawie każdym ciągnie się niebanalny życiorys.
• Jak wygląda taki obóz?
– Polskie cmentarze na Wołyniu to dziś las. Karczujemy, porządkujemy, palimy znicze. Tam jemy, czasem też śpimy. To nie jest pobyt w 5-gwiazdkowym hotelu. Śpimy w namiotach, na plebaniach, w szkołach. Często zamiast prysznica jest kąpiel w rzece. Dla młodzieży to ogromna atrakcja. Zamiast siedzieć przy komputerem mogą spędzić czas przy ognisku na ciekawej rozmowie z żywym człowiekiem. Mówię im, że historia Kresów Wschodnich wcale się nie skończyła w 1940 r., bo dziś to oni, młodzi tworzą historię.
• A na co dzień?
– Na co dzień to pozytywistyczna praca u podstaw. Odrabiamy lekcje, chodzimy do kina i na kręgle, organizujemy zawody sportowe. Dużo opowiadamy o historii, organizujemy wystawy. Dziś o godz. 16 w naszej siedzibie przy ul. Łabędziej jest wernisaż wystawy podsumowującej naszą 10-letnia obecność na Kresach. Serdecznie zapraszam.
Jacek Bury
Komendant Środowiskowego Hufca Pracy w Lublinie, aktywny członek wielu organizacji m.in. Fundacji Niepodległości, Zarządu Lubelskiego Środowiska 27. Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK, Zarządu Towarzystwa Przyjaciół Krzemieńca i Ziemi Wołyńsko-Podolskiej. Jest też wiceprezesem Młodzieżowego Klubu Honorowych Dawców Krwi PCK przy ŚHP.