Sprzedawca, kelner, kucharz, kierowca, brukarz... W urzędach pracy aż roi się od ofert. Podobnie w gazetowych ogłoszeniach. Robota jest do wzięcia od zaraz. Tylko chętnych nie ma.
Podobne kłopoty mają inni właściciele pubów, ale także sklepów. Żalą się też właściciele firm budowlanych, którzy szukają na wakacje pracowników. - W cenie są na przykład brukarze - mówi Małgorzata Goławska z Miejskiego Urzędu Pracy w Lublinie. - Wydaje się, że każdy może układać kostkę na ulicy. Nic bardziej błędnego. Bo zatrudniani są tylko specjaliści, którzy mają uprawnienia do obsługi maszyn używanych w brukarstwie. A takich jest jak na lekarstwo.
Tymczasem, jak zauważa Goławska, wakacje to sezon na roboty drogowe. - Tak samo jest w całym sektorze budowlanym. Latem buduje się najwięcej. Więc i ludzie są potrzebni - podkreśla. - Podobnie z kelnerami, kucharzami i sprzedawcami. Przecież większość restauratorów otwiera ogródki, w których ktoś musi pracować.
A chętnych nie ma. - W niektórych ofertach wymagania są duże. Potrzebne są na przykład specjalne certyfikaty albo uprawnienia - przyznaje Goławska. - Ale większości przypadków wystarczy chociaż niewielkie doświadczenie i chęci do pracy. Nic tylko pracować.
Inaczej sprawę widzą szukający pracowników. - Młodzi wolą wyjechać do Anglii, Niemiec czy Włoch i tam robić to samo za trzy razy większe pieniądze - mówi Anna Kowal, która prowadzi sklep z odzieżą. - A od wejścia Polski do Unii Europejskiej decydują się na to tłumy mieszkańców naszego regionu.
Tak, jak Magda, studentka, która w tym tygodniu wyjeżdża do pracy w Danii. - Wszystko mam już załatwione. Przez całe lato będę sprzedawała w wesołym miasteczku - opowiada. - Może to niezbyt ambitne zajęcie, ale dostanę po 3 tys. zł na rękę za każdy miesiąc. Niestety, w Lublinie nie da się tyle zarobić. •