Nasz czwartkowy artykuł o problemach ze znalezieniem pracowników wywołał duży odzew. Internauci zamieściliście wiele komentarzy na naszym forum, były listy i telefony do redakcji. Bardzo wiele osób chciało się podzielić swoja historią.
– Ta połowa pracodawców, co nie może znaleźć pracowników, to niestety pomyliła roczniki. Niewolnictwo było popularne ale 100 lat temu albo i dalej – możemy przeczytać w jednym z internetowych komentarzy.
– Niech zapłacą godnie i dadzą umowę o pracę, a nie: umowa o dzieło, 12 h pracy i 1200 brutto – dodaje inna osoba.
Pani Iwona: – W 2011 na skutek restrukturyzacji firmy zostałam zwolniona po 30 latach pracy. Nie było dla mnie miejsca powstałych komórkach. Mam 50+, skończyłam szkołę policealną (brak studiów) i posiadam kwalifikacje potwierdzone egzaminem państwowym. Udało mi się przez 1,5 roku pracować na zastępstwo. Obecnie kończy mi się głodowy zasiłek. Jak przeżyć za 600 zł przez miesiąc, jeżeli państwo patrzy na dzieci, których ja nie mam? (program 500+ i wprawka 300). W wieku 58 lat nie jest łatwo znaleźć pracę i rozwijać się w tym, co się kocha (praca z dokumentami i księgowością). Powoli zapominam czego się nauczyłam, ponieważ nie mam z tym kontaktu. Wiadomo – przepisy też się ciągle zmieniają. Nawet na staż się nie nadaję. Ostatnio znalazłam ogłoszenie na nianię do dziecka. Preferowany wiek – do 50 lat. Jak można zdobyć doświadczenie, kiedy NIKT cię nie chce, bo jesteś za stara? Proszę mi powiedzieć: jak człowiek, który chce pracować i nie może znaleźć pracy miałby się nie załamać psychicznie? Finansowo pomaga mi mama. Ale JA CHCĘ PRACOWAĆ.
----> A jakie jest Wasze zdanie na ten temat? Czekamy na Wasze historie na: alarm24@dziennikwschodni.pl
Pan Władysław: – Pracodawcy nie szanują pracownika. Dają 2 tysiące złotych i śmieciową umowę. Co to ma być?! Gdyby podwyższyli stawki i zaproponowali godne warunki to procent firm, które nie mogą znaleźć kandydata spadłby z 50 procent do 0. Ja rozumiem, że właściciele małych firm mogą nie mieć pieniędzy na zwiększenie pensji. A to już wina państwa. Gdyby podatki i ZUS były niższe – zyskałby na tym właściciel, ale i szary pracownik, a w ostatecznym rozrachunku: cała gospodarka.
Pan Paweł: – Przez pół roku od skończenia studiów w Lublinie szukałem pracy w swoim zawodzie – jako nauczyciel historii. Zakończyło się to fiaskiem. Jedyne oferty jakie znalazłem to praca za 600-700zł na połowę lub jedną czwartą etatu. Na jedzenie by wystarczyło, ale gdzie mieszkać? Od sierpnia 2017 roku szukałem jakiejkolwiek pracy – żeby przeżyć. Znalazłem jedynie roznoszenie ulotek: 24 zł za godzinę, praca kilka razy w miesiącu. To jest sztuka – przeżyć za 40 zł na tydzień kupując kurczaka, marchewkę, kapustę i makaron. Mieszkanie opłacali mi przez pewien czas rodzice – koszt 500 zł. Dopiero w grudniu znalazłem pracę w gastronomii jako barman. Przebranżowiłem się. Zyskałem doświadczenie. Obecnie będę już tu pracował dwa lata. Na koniec chcę powiedzieć, że znalezienie pracy na polskim rynku to w obecnych czasach kwestia przypadku i szczęścia. Lepsze posadki są obsadzone przez kasty, rodziny, przyjaciół i innych. Głośno się o tym nie mówi, bo nie wypada, ale każdy zna realia.
Pani Kazimiera: – Pracodawcy nie mogą znaleźć pracownika? Myślę, że to totalna bzdura. Mam 50 lat i od kilku miesięcy bez powodzenia szukam pracy w Lublinie. Kandydat ma być po studiach i mieć 10-letni staż – nieważne, że popracuje miesiąc. A starszych osób, nikt nie chce w Polsce zatrudniać, bo koszt utrzymania takiego pracownika jest za duży. Na budowie może i płacą 14 zł, ale praca jest na czarno. Twierdzą, że nie stać ich na ZUS-y. Ale prawda jest taka, że dobry pracodawca, który zatrudnia na normalnych zasadach i godnie płaci - nie będzie miał problemu ze znalezieniem pracownika. W takiej firmie ludzie chcą pracować, zwłaszcza młodzi. Niby spada bezrobocie, ale starszym to zostaje tylko jechać za granicę. Osoby po 50. znajdą dobre zatrudnienie w Niemczech i Holandii, ale nie w Polsce.
(Imiona niektórych bohaterów zostały zmienione)