30 lipca przedstawiciele komisji zakładowej NSZZ Solidarność spotkają się z przedstawicielami sieci Aldik. Będą rozmawiać o podwyżkach. Jeśli nie usłyszą konkretów, nie wykluczają rozpoczęcia strajku.
Ponad 200 pracowników Aldika, czyli ćwierć całej załogi, należy do związków zawodowych. Kilkanaście dni temu weszli w spór zbiorowy z pracodawcą. Żądają m.in. indeksacji kwoty ekwiwalentu za pranie i konserwację odzieży roboczej z 25 do 60 zł miesięcznie oraz wzrostu płac o 500 zł miesięcznie.
– Mamy dosyć bycia tanią siłą roboczą. W innych sieciach są podwyżki. Płace rosną regularnie. A u nas nie – mówi Alicja Symbor, przewodnicząca zakładowej „Solidarności”. – Obsada jest coraz mniejsza, a obowiązków przybywa. W innych sieciach początkujący pracownik zarabia więcej niż u nas osoba z wieloletnim stażem. To dla nas krzywdzące i poniżające.
Przedstawiciele związków rozmawiali już o swoich żądaniach z zarządem Aldika, który w komunikacie rozsyłanym do mediów podkreśla, że spółka jest otwarta na dialog, ale dodaje jednocześnie, że zapewnia pracownikom „rynkowe warunki wynagradzania” oraz wiele atrakcyjnych benefitów pozapłacowych, m.in.: dofinansowanie do kart sportowych.
– W tej chwili mamy przerwę w rokowaniach. Ponownie spotkamy się 30 lipca – mówi Symbor. – Mamy nadzieję, że do tego czasu pracodawca zastanowi się nad sytuacją i przedstawi nam już konkretne propozycje rozwiązania problemu.