Jak policzek potraktowały władze lubelskiej Platformy Obywatelskiej decyzję prezydenta Lublina Krzysztofa Żuka (PO) o mianowaniu zastępcy bez partyjnych konsultacji.
– Tak się zacznie upadek Żuka – mówił nam na gorąco jeden z ważniejszych polityków regionalnej PO. Władze Platformy od dawna podejrzewają, że znany z niezależności prezydent Lublina chce się "wybić na niepodległość” i utworzyć własny klub w Radzie Miasta. Jego głównym partnerem ma być przewodniczący rady i szef PiS w Lublinie Piotr Kowalczyk. Obaj samorządowcy zawarli "bezpartyjne” porozumienie w imię pracy dla miasta.
– Nigdzie się z PiS nie wybieram – zapewnia Kowalczyk. Jednak wielu jego partyjnych kolegów wolałoby twardą opozycję wobec Żuka, tworzenie własnego programu i szukanie kandydata na prezydenta w wyborach za dwa lata.
Według kuluarowych informacji Platforma chciała zaproponować Żukowi na zastępcę byłą wicewojewodę Henrykę Strojnowską. – Żuk popełnił polityczny błąd. Mógł przyjąć Strojnowską, umocnić się w Platformie, a w przyszłości powalczyć o kierowanie partią w Lublinie. Mógł odmówić, ale grzecznie. A wybrał najgorszą drogę – ocenia jeden z naszych rozmówców z PO.
Choć Jacek Sobczak, szef miejskiej PO został postawiony przed faktem dokonanym, to może jednak na całej sytuacji zyskać. Ruch Żuka zamyka usta jego obrońcom w partii. Jeśli prezydent wyjdzie z Platformy, to naturalnym jej kandydatem na prezydenta może być Sobczak.
– Do zarządzania kulturą Lublina niepotrzebna jest legitymacja partyjna. Wystarczy, że Platformę we władzach miasta reprezentuję ja i Monika Lipińska – tak Żuk komentował decyzję o braku partyjnych konsultacji.