Dawni właściciele żądają od miasta zwrotu nieruchomości, na których położony jest tor rowerowy przy ul. Janowskiej. Chcą odzyskać działki przecinające obiekt w poprzek, co uniemożliwiałoby jego ponowne uruchomienie. Do tej pory miasto przegrywa ten spór
Okazuje się, że dawni właściciele upomnieli się o zwrot ziemi jeszcze zanim Ratusz otworzył tu wart 3 miliony zł BikePark.
– Postępowania zwrotowe toczą się od 2008 i 2009 roku. – potwierdza Beata Krzyżanowska, rzecznik prezydenta Lublina. Tymczasem ziemny tor z drewnianymi przeszkodami otwarto tutaj w 2010 roku.
Dlaczego miasto nie zarzuciło tego pomysłu wiedząc o żądaniach dawnych właścicieli? – Trudno odnieść się do tej sytuacji i komentować decyzje poprzedników. Można wskazać, że nigdzie w przepisach nie jest zabronione podejmowanie inwestycji na terenach zagrożonych postępowaniem zwrotowym.
Spór dotyczy dwóch fragmentów ziemi mających po około pół hektara. Blisko 40 lat temu ówczesny prezydent Lublina odebrał grunty ich właścicielom tłumacząc, że są one potrzebne pod budowę „parku Majdan”. Za zabierane nieruchomości wypłacono właścicielom odszkodowania.
Prawo pozwala jednak odzyskać grunty w przypadku, gdy „nie został zrealizowany cel wywłaszczenia”, trzeba tylko zwrócić odszkodowanie. Inaczej mówiąc: można się upomnieć o zwrot ziemi, jeśli nie powstało na niej to, co planowano. W tym przypadku planowano park.
Ratusz przegrywa w obydwu sprawach, choć jeszcze nie ostatecznie. W jednym przypadku starosta nakazał zwrot ziemi, a miasto odwołało się do wojewody. Sprawa jest w toku. Znacznie dalej zaszło postępowanie dotyczące drugiej działki, bo władze miasta odwołując się od niekorzystnych decyzji przegrały już nawet w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym. – Nasze odwołanie jest w Naczelnym Sądzie Administracyjnym – informuje rzeczniczka Ratusza.
Chociaż obie działki to zaledwie jeden z dziesięciu hektarów zajmowanych przez BikePark, to nie da się ich „wyjąć” bez szkody dla całości toru rowerowego. Powód jest prosty: działki przechodzą przez środek terenu. Dlatego też niemożliwe mogą się stać prace mające uczynić tor zdatnym do jazdy.
Obiekt jest zamknięty od 2014 r., bo nadzór budowlany stwierdził, że stan toru zagraża jego użytkownikom. Zarządzająca BikeParkiem miejska spółka zamówiła ekspertyzy, z których wynikało, że tor to bubel i nie powinien w tym miejscu powstać. Inwestycją zainteresowała się nawet prokuratura, ale po trzech latach umorzyła śledztwo uznając, że nie doszło do przestępstwa ani na etapie projektowania, ani podczas budowy, ani w zakresie utrzymania toru.
Dodajmy, że toczące się postępowania o zwrot działek stały się dla Ratusza powodem odrzucenia jednego z projektów zgłoszonych do budżetu obywatelskiego, a zakładającego przygotowanie toru do ponownego użytkowania.