- Są siły, którym zależy, żebym nie brał udziału w następnych wyborach – twierdził dzisiaj w sądzie w Lublinie Jacek Sz. oskarżony o wyłudzenie, były minister w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. W tym upatrywał przyczyn, że wciąż nie może dojść do rozpoczęcia jego procesu.
Lubelska prokuratura oskarżyła Jacka Sz. o wyłudzenie ze swym wspólnikiem 17 tys. zł. Były minister w rządzie PiS wraz z Tomaszem B. byli właścicielami 166-hektarowego gospodarstwa w gminie Gościeradów.
Wspólnicy składali w Urzędzie Gminy oświadczenia, że prowadzą działalność rolniczą. Dostali dzięki temu pięć bonów na zakup paliwa. Każdy z nich wart był po ponad 3,4 tys. zł. Prokuratura uważa, że bony im się nie należały, bo ziemię uprawiał jeden z miejscowych rolników.
Proces nie ruszył, bo na dzisiejszą rozprawę nie stawił się Tomasz B. Nie zostało mu doręczone wezwanie. Policja sprawdzi, czy mężczyzna zmienił adres zamieszkania.
Jacek Sz. jest wykładowcą KUL. Nie przyznaje się do winy. - Status oskarżonego jest bardzo niezręczny – mówił po wyjściu z sali rozpraw. – Ileż czasu można czekać, żeby prawidłowo rozpatrzeć tę sprawę.
W sądzie była też trzecia z oskarżonych Elżbieta Sz., żona Jacka Sz. Wraz z Tomaszem B. otrzymała kredyt z BGŻ. Potem, jak twierdzi prokuratura, nie zawiadomili banku, że produkcja rolna nie została podjęta. A taka wiadomość mogłaby mieć wpływ na wstrzymanie dopłat do odsetek.