„Wariaci z gnatami biegają lasami” albo „Pomyliłem z dzikiem”. Z takimi hasłami na transparentach ulicami Lublina przeszedł antyłowiecki marsz. Na tydzień przed kolejną rozprawą byłego już myśliwego, który zastrzelił nastolatka.
Było to kilkanaście osób, nie tylko z Lublina, ale także ze Śląska i Warszawy. Mieli ze sobą transparenty, które nieśli, idąc z placu Łokietka pod siedzibę Polskiego Związku Łowieckiego przy ul. Wieniawskiej. Na transparentach napisano np. „Wariaci z gnatami biegają lasami” czy „Św. Hubert przestał polować. A Wy?”. Właśnie kwestii polowań był poświęcony środowy protest.
Olga Kisielewicz z lubelskiego Ruchu Antyłowieckiego wyjaśnia: – Dzisiejsze wydarzenia ma tytuł „Myśliwi zagrożeniem dla społeczeństwa. Ku pamięci ofiar” – i dodawała, że myśliwi to olbrzymia grupa osób, która może chodzić z bronią i używać jej w przestrzeni publicznej. – W rękach 130 tys. osób znajduje się niemal 70 procent broni palnej zarejestrowanej broni palnej – wylicza aktywistka.
Kluczkowice
Termin protestu nie jest przypadkowy. To miesiąc po pierwszej rocznicy tragedii w Kluczkowicach koło Opola Lubelskiego i tydzień przed kolejną rozprawą sądową w tej sprawie.
1 listopada 2020 roku myśliwy, emerytowany policjant. Dariusz Ch. wybrał się na polowanie. Był z nim miejscowy strażak i kościelny Marcin B. Polowanie nie zostało zgłoszone, co oznaczało, że mężczyźni byli kłusownikami. I nikt by się może o tym nie dowiedział, gdyby nie straszna tragedia.
Przez okno w miejscowym internacie wraz z kolegami wyszedł 16-letni Imali z Kazachstanu. Był w Polsce od niedawna, w ramach wymiany międzynarodowej. Jak relacjonowali koledzy chłopaka, po pewnym czasie usłyszeli nadjeżdżający samochód. Przestraszyli się i skulili za drzewami. Wtedy ktoś z samochodu strzelił w ich kierunku. Trafił 16-latka. Gdy jego rówieśnicy zaczęli krzyczeć, samochód odjechał. Ranny chłopak nie miał szans na przeżycie. Kula trafiła go w nerkę, a następnie przeszła m.in. przez wątrobę i płuca. Nastolatek zmarł pomimo reanimacji.
Strzelał Dariusz Ch. Staje przed sądem jako oskarżony o to, że działając z naruszeniem warunków dopuszczalności polowania i bez dokładnego osobistego rozpoznania zwierzyny, oddał strzał z posiadanej przez siebie broni myśliwskiej w kierunku małoletniego. Zdaniem śledczych w chwili oddania strzału przewidywał i godził się na to, że obrany przez niego cel może być człowiekiem. Były policjant broni się, twierdząc, że jak sądził strzela do dzika. Nie przyznał się do winy.
Kościelny z kolei do wszystkiego się przyznał. Jest oskarżony o to, że utrudniał postępowanie, pomagając sprawcy zabójstwa uniknąć odpowiedzialności karnej.
„Biedni, ale honorowi”
– W ciągu 18 lat ginie 28 osób w 59 wypadkach. W pojedynczych przypadkach była to kara bezwzględnego więzienia, w pozostałych kara w zawieszeniu lub grzywny od 10 do 40 tys. zł. Takie wyroki przeważają w naszym kraju za spowodowanie śmierci człowieka przez myśliwego – mówiono podczas środowego protestu.
Dariusz Ch. po wyjściu sprawy na jaw został od razu wyrzucony z grona myśliwych. Związek łowiecki zapowiedział też, że pomoże finansowo rodzinie.
Marek Pietrzak, rzecznik lubelskiego okręgu Polskiego Związku Łowieckiego zapewnia, że organizacja kontaktowała się z bliskimi zabitego chłopca. – Chociaż ten człowiek nie był myśliwym, był w tym czasie kłusownikiem – zastrzega. – Chłopcem opiekowały się jego babcia i ciocia. Poprzez ambasadę skontaktowałem się z nimi. Rozmawialiśmy kilkanaście razy przy pomocy tłumacza. Zaproponowaliśmy pomoc finansową, ale została odrzucona. To ubodzy ludzie, ale bardzo honorowi. Mówiły, że nie chcą pieniędzy za śmierć chłopca - relacjonuje Pietrzak.