Stanęły prace na linii między Lublinem a Dęblinem. Generalny wykonawca, włoska firma Astaldi, stał się niewypłacalny i nieoficjalnie mówi się, że zerwał umowę z PKP. Oficjalnie kolej mówi tylko, że „otrzymała korespondencję”. Podwykonawcy zostali z niczym, a termin otwarcia torów to już właściwie zagadka.
– Gdzie są nasze pieniądze? – pytali w poniedziałek kolejarzy podwykonawcy włoskiej firmy Astaldi, która dostała zlecenie na odcinek Lublin-Dęblin, bo zaoferowała w przetargu najniższą cenę. Miało być tanio i szybko, ale na razie są tylko problemy. Podwykonawcy od miesięcy nie mogą się doprosić zapłaty za to, co robili dla Włochów.
– Z trzech milionów złotych dostałem tylko 400 tys. – mówi przedstawiciel jednej z firm. Inny czeka na niespełna milion, przy czym na blisko 150 tys. nadal nie może wystawić faktury, bo nie dostał od Włochów niezbędnych dokumentów. – Wykonywałem dla nich usługi sprzętowe – mówi pan Łukasz.
Napięcie sięgnęło zenitu, gdy w piątek centrala Astaldi ogłosiła publicznie, że złożyła do sądu w Rzymie wniosek o układ z wierzycielami, korzystając z włoskiej ustawy o niewypłacalności. W trybie pilnym wezwano do Lublina podwykonawców. Zebranie odbyło się w poniedziałek po południu. Atmosfera była napięta.
Zrozpaczeni przedsiębiorcy boją się nie tylko tego, że nie doczekają się zapłaty. Pytają również o to, czy plac budowy jest właściwie strzeżony i czy nie zaczną z niego znikać materiały. – Ludzie czekający na pieniądze mogą się zachować różnie – tłumaczą podwykonawcy i sugerują, że ktoś może sobie odebrać zapłatę w tej formie. Przedstawiciele kolei mówią, że w takim przypadku byłaby to sprawa dla sądu.
Niepokojąca jest informacja o tym, że Włosi odstąpili od umowy z PKP. Takie informacje płyną nieoficjalnie z kilku źródeł. Jakie są oficjalne wyjaśnienia PKP?
– Polskie Linie Kolejowe otrzymały od Astaldi korespondencję dotyczącą kontraktów na linii Lublin-Warszawa na odcinku Dęblin-Lublin oraz linii Poznań-Leszno – informuje w swym komunikacie Mirosław Siemieniec, rzecznik spółki PKP Polskie Linie Kolejowe, która zleciła Włochom przebudowę torów.
Rzecznik nie pisze nic o rozwiązaniu umowy, ani nie zaprzecza, że do tego doszło. Pytany o to w rozmowie telefonicznej stwierdza, że wszystko, co miał do przekazania, wysłał w komunikacie.
– Informacje zawarte w przesłanych pismach, mówiące o problemach wykonawcy przy realizacji kontraktów, są szczegółowo analizowane i spółka w najbliższym czasie zajmie stanowisko – czytamy w mailu z PKP. Kolej informuje też, że powołała „specjalny zespół” zajmujący się również sytuacją firm czekających na zapłatę od Włochów. – Spółka zrobi wszystko, by zabezpieczyć interesy podwykonawców – deklaruje Siemieniec.
Kolej niedawno sama zaczęła się zastanawiać nad zerwaniem kontraktu z Astaldi, właśnie ze względu na opóźnienia i zaległości wobec podwykonawców. – Jedną z opcji jest wprowadzenie na budowę naszych spółek zależnych – mówił nam Arnold Bresch z zarządu PKP PLK. Na całym zamieszaniu ucierpią pasażerowie, bo pociągi z Lublina do Warszawy i dalszych miast dłużej pozostaną na objeździe przez Parczew, który nie jest na tyle wydolny, by dało się tędy kursować bez częstych opóźnień. Pierwotnie planowano, że pociągi wrócą na odnowioną linię w grudniu, ostatnio była mowa o połowie roku, ale problemy włoskiego wykonawcy postawiły za tymi zapewnieniami duży znak zapytania.