100 złotych kary może zapłacić właściciel budynku, na którym nie ma tabliczki z adresem. A takich budynków jest w Lublinie sporo. Oznaczenia brakuje np. na siedzibie Wydziału Politologii UMCS przy pl. Litewskim 3.
- Zwykle dajemy sobie radę. Nasi kierowcy nauczyli się miasta na pamięć. Nawet tego, z której strony podjechać, by dotrzeć do konkretnego mieszkania - śmieje się Grzegorz Radliński z pogotowia ratunkowego.
Oznaczeń brakuje najczęściej na świeżo wyremontowanych budynkach. Oraz na domkach jednorodzinnych w peryferyjnych dzielnicach Lublina. W centrum nieco rzadziej. Za to nieraz tabliczki są tam tak stare, że aż nieczytelne. Najlepiej oznakowane są najnowsze osiedla. Choć często trudno się w nich połapać.
Na niebieskich tabliczkach, oprócz nazwy ulicy i numeru budynku jest zwykle informacja o właścicielu lub zarządcy nieruchomości. A to ułatwia kontakt choćby wtedy, gdy z dachu zwisają sople. A sezon na takie pułapki tuż-tuż.
Karaniem za brak oznaczeń zajmuje się Straż Miejska. - Zwykle wystarcza pouczenie. Dajemy dwa dni na zawieszenie tabliczki. Dopiero w ostateczności sięgamy po mandaty - mówi Robert Gogola, rzecznik lubelskich strażników.