Półtora tysiąca mieszkańców Lublina obudziło się dzisiaj pod nowym adresem. O północy weszło w życie zarządzenie wojewody „dekomunizujące” nazwy trzech lubelskich ulic i jednego skweru.
– Nie mam nic przeciwko temu – mówi Leokadia Jusiak, mieszkająca tu od 42 lat. O zmianie dowiedziała się od nas. – Jak trzeba, to trzeba. Rodzina trafi, bo wie, gdzie mieszkam. A nowy adres mi nie przeszkadza. Komuna niech już się skończy, za długo ona jest. Potąd jej mam – starsza pani kreśli linię nad głową.
Wczoraj pani Leokadia położyła się spać przy Kruczkowskiego. Dziś obudziła się przy Herberta. Tego samego doświadcza ponad tysiąc jej sąsiadów, nie licząc pacjentów sporego szpitala. Stały meldunek przy tej ulicy ma 1359 osób.
W znacznie mniejszej skali „nocna przeprowadzka” rozegrała się przy ul. I Armii Wojska Polskiego (104 meldunki), która jest od dziś ul. Żołnierzy Niepodległej. A także przy Hempla (72 meldunki), gdzie adres zmienił także nocny klub i od tej pory będzie się kręcić biodrami przy ul. Zesłańców Sybiru.
Najmniej zauważalna zmiana zaszła na skwerze Seidlera, dużym trawniku naprzeciw Chatki Żaka, który od dzisiaj będzie skwerem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Nie ma tu żadnych adresów i wystarczy wymienić tabliczkę z nazwą. Musi to zrobić uniwersytet, bo plac należy do UMCS. Gdzie indziej tabliczki wymieni miasto.
– To będzie sześć tabliczek za około 9 tys. złotych. Zostaną zamontowane na przełomie stycznia i lutego – zapowiada Karol Kieliszek z Urzędu Miasta.
Wymieniać nie trzeba za to dokumentów, np. dowodu osobistego. – Wszystkie zachowują ważność do wskazanej w nich daty – uspokaja Radosław Brzózka, rzecznik wojewody.
Nowych nazw trzeba jeszcze „nauczyć” autobusy. Linia 20 będzie od dziś wozić na wyświetlaczu napis „HERBERTA”, a linia 74 „ZESŁAŃCÓW SYBIRU”. – Zgodnie ze zmienionymi nazwami ulic – mówi Anna Zalewska z Zarządu Transportu Miejskiego.
Trudniej od napisów będzie zmienić przyzwyczajenia. – Niektórzy nadal zamawiają taksówki na Gomułki albo Buczka – przyznaje pani Małgorzata, do niedawna dyspozytorka w popularnym radio taxi. Zastrzega, że tylko starszym ludziom zdarza się używać nazw zmienionych tuż po upadku PRL, gdy z niebieskich tabliczek znikał Lenin i Armia Czerwona.
Lenina usuwał pierwszy samorząd, z Hemplem rozprawia się dziś wojewoda. Powołuje się na ustawę dekomunizacyjną, która ma wymazać z map wszystko to, czego przed laty nie skreślili samorządowcy. Ale o tym, która nazwa jest niesłuszna, w praktyce przesądza Instytut Pamięci Narodowej.
To IPN stwierdził, że Hempel (założyciel działającej wciąż spółdzielni Społem) działał w partii będącej „instrumentem sowieckiej polityki”. Kruczkowskiemu zarzucił wspieranie komunistycznej propagandy, a Seidlerowi (twórcy miasteczka akademickiego) zbyt bliskie związki z Polską Zjednoczoną Partią Robotniczą.
Decyzje wojewody uprawomocniły się o północy. Samorząd Lublina nie zaskarżył ich do sądu. Może to jeszcze zrobić, ale zapowiada, że nie skorzysta z tej możliwości.
– Wojewoda podjął decyzję, miał do tego prawo – mówi Beata Krzyżanowska, rzecznik prezydenta Lublina. – Nie będziemy się odwoływać, ani tego komentować.
A co z listami?
– Przesyłki zostaną doręczone również w przypadku podania przez nadawcę „starej” nazwy ulicy – zapewnia nas Maciej Michalski z biura zarządu Poczty Polskiej. – Listonosze mają wiedzę dotyczącą zmian – dodaje. Nie precyzuje jednak, przez jak długi czas poczta będzie „rozumieć” stare adresy. Czy doręczyciele poradziliby sobie z listem adresowanym jeszcze na al. Lenina lub ul. 22 Lipca? Na zadane wprost pytanie poczta nam nie odpowiedziała.
>>>