Nie miałem kontaktu z osobą zakażoną, a testy na koronawirusa robiłem co jakiś czas – tłumaczy w materiale zamieszczonym na Facebooku ks. Mirosław Ładniak, proboszcz Parafii pw. św. Andrzeja Boboli w Lublinie, który przeszedł niedawno infekcję Covid-19. Kapłan jest już zdrowy i może wrócić do pracy duszpasterskiej. Dementuje też związane z parafią plotki.
Na profilu parafii na Facebooku został dziś zamieszczone nagranie wideo, w którym proboszcz parafii przy ul. Paderewskiego odnosi się pojawiających się w przestrzeni publicznej informacji.
– Jest mi głupio, że muszę się tłumaczyć, ale nie mam innego wyjścia – przyznaje na wstępie ks. Mirosław Ładniak i od razu odnosi się do "informacji w mediach i ustnych przekazów" dotyczących wydarzeń z soboty, 10 października. Kapłan odprawiał tego dnia wieczorną mszę św. i po kilku minutach ją przerwał. W związku z tą sytuacją i późniejszymi informacjami pojawiły się domysły i pytania o to dlaczego kapłan odprawiał mszę św. w sobotę skoro rano tego dnia zrobił testy w kierunku koronawirusa. Spekulowano, że duchowny mógł mieć wcześniej kontakt z osobą zakażoną.
– To jest kłamstwo, powtarzane w wielu miejscach – demontuje te informacje ks. Ładniak. – Dlaczego? Dlatego, że ja praktycznie od momentu pielgrzymki (początek sierpnia-red.) wielokrotnie robiłem sobie profilaktycznie testy.
Kapłan zaznacza, że jest to związane z jego odpowiedzialnością za wiernych i tym, że nie chce zrobić nikomu krzywdy. Stąd profilaktyczne badania w kierunku koronawirusa. – Sprawdzam się czy jestem ujemny – mówi na nagraniu proboszcz.
Sobotni test ksiądz wykonał tak jak robił to już wcześniej. Data była przypadkowa i nie wiązała się z tym, że w tym czasie czuł się gorzej. – Nie miałem żadnych objawów. Nie miałem też żadnego kontaktu z osobą chorą. Przyszła sobota, pomyślałem, że nie badałem się miesiąc czy półtora i to zrobię my mieć pewność, że wychodzę do wiernych i nikomu nie zrobię krzywdy – podkreśla ks. Ładniak.
Kapłan zrobił więc rano w sobotę test i wieczorem poszedł do kościoła aby odprawić wieczorną mszę św. Wtedy też dowiedział się o dodatnim wyniku. – W trakcie mszy św. zaczął mi nagle wibrować telefon. Nigdy tak nie miałem. Raz, drugi, trzeci – opisuje kapłan. – Przeraziłem się, bo wiedziałem, że miałem rano testy.
Kapłan przerwał mszę, wyszedł i odebrał telefon. Wtedy też dowiedział się o swoich wynikach. – W takiej sytuacji nie miałem innego wyjścia jak tylko zdjąć ornat. Już w masce wyszedłem do ołtarza i oznajmiłem wiernym o tym, że mój test wyszedł pozytywnie - dodaje kapłan.
Po czym poszedł do domu. Kapłani, którzy mieli kontakt z proboszczem (poza jednym, który w tym czasie przebywał poza parafią) trafili na kwarantannę. Badania, wykonane komercyjnie nie potwierdziły aby któryś z nich był zakażony koronawirusem. Później badania zostały wykonane jeszcze raz. Wyniki także były ujemne.