Zapłaciliśmy za bilet do Warszawy, a wysadzono nas w jakiejś wsi i zostawiono na pastwę losu - nie kryje zdenerwowania Barbara Kowalczuk z Lublina.
Autobus Polskiego Expressu wyjechał z Lublina o godzinie jedenastej. Jeszcze przed rozpoczęciem kursu kierowca poinformował pasażerów, że ogrzewanie jest zepsute. Ale już w Kurowie w autobusie włączył się alarm. Kierowca zjechał na stację i tam okazało się, że chłodnica jest dziurawa jak sito.
- Jechaliśmy dwadzieścia na godzinę, z postojami co kilkanaście minut, bo trzeba było dolewać wody do chłodnicy -relacjonuje Barbara Kowalczuk. - Kierowca cały czas informował bazę, że autobus nie nadaje się do jazdy. Wszyscy liczyliśmy na to, że zostanie podstawiony samochód zastępczy. Wkrótce okazało się, że byliśmy w błędzie.
Pierwsi pasażerowie wysiedli w Rykach. Barbara Kowalczuk wspólnie z dwiema innymi pasażerkami spieszącymi się na samolot, zamówiła taksówkę.
- Kierowca autobusu nie chciał podać swojego nazwiska, ani wystawić nam zaświadczeń, że kurs nie został zakończony -mówi Edyta Śledziewska, która spieszyła się na samolot do Londynu. - Będę się domagała od Polskiego Expressu zwrotu ceny biletu i kosztu wynajęcia taksówki. Na szczęście nie spóźniłam się na samolot, bo wtedy domagałabym się jeszcze zadośćuczynienia w związku z utratą kontraktu. Mojego londyńskiego pracodawcy nie obchodziłoby to, że nie stawiłam się w pracy, bo jakiś polski przewoźnik potraktował mnie jak zbędny balast - podsumowuje Śledziewska.
Dlaczego Polski Express podstawił niesprawny samochód i nie zapewnił innego środka transportu, gdy autobus się zepsuł? Niestety nie udało nam się skontaktować z przewoźnikiem. Na stronie internetowej podany jest jedynie numer infolinii, na który zadzwoniliśmy. Pracownica Polskiego Expressu poinformowała Dziennik, że nie poda numeru do sekretariatu ani nazwiska właściciela firmy. Otrzymaliśmy jedynie adres e-mail, na który wysłaliśmy prośbę o udzielenie informacji na temat kursu z Lublina do Warszawy. Wciąż czekamy na odpowiedź. Do sprawy wrócimy.
DLA DZIENNIKA
Ostatnio skargi na tego przewoźnika są coraz częstsze. Ustawa mówi wyraźnie - jeśli przewoźnik nie jest wstanie wykonać przewozu, musi zapewnić pasażerom przewóz zastępczy. Polski Express ewidentnie złamał umowę przewozu. Pasażerom, którzy na własny koszt dotarli do celu swojej podróży, przysługuje reklamacja. Mogą ubiegać się o zwrot poniesionych kosztów. Prawo jest po ich stronie.