Konrad Rękas może stracić stołek przewodniczącego
sejmiku województwa lubelskiego. Prokuratura przymierza
się do postawienia mu zarzutu fałszerstwa. Zdaniem grafologa Rękas podrobił podpisy sześciu osób
W zebraniu założycielskim miało uczestniczyć 15 osób. Przewodniczącym został Konrad Rękas, który zdobył komplet głosów. Rękas złożył dokumenty z podpisami do sądu. Ten zarejestrował stowarzyszenie. W zeszłym roku Urząd Miasta zwrócił się do władz "Legii” o uaktualnienie informacji. Maciej S. i Małgorzata G., którzy figurowali w dokumentach jako wiceprzewodniczący stowarzyszenia, ze zdziwieniem czytali pisma z urzędu. Zgodnie oświadczyli, że nic na temat "Legii Akademickiej” nie wiedzą. Podczas przesłuchań w prokuraturze podpisy w dokumentach rejestracyjnych zakwestionowały też dwie kolejne osoby.
- Według opinii grafologicznej we wniosku o rejestrację stowarzyszenia Konrad R. sfałszował podpisy co najmniej sześciu osób - powiedział wczoraj Andrzej Lepieszko, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Lublinie. - To nakazuje rozważenie, czy doszło do popełnienia przez niego przestępstwa sfałszowania dokumentów i posłużenia się nimi w sądzie. W najbliższych dniach zapadną w tej sprawie decyzje procesowe.
- To absurd - mówił Rękas tuż po tym, jak prokuratura ujawniła wyniki opinii grafologicznej. - Nigdy nie sfałszowałem podpisu. Po prostu nie potrafię tego robić.
Innego zdania był biegły. Prokuratura trzykrotnie pobierała od Rękasa próbki pisma. Ostatnim razem musiał podpisać się przy grafologu. Ściągnięto też dokumenty z połowy lat 90., by biegły wiedział, jaki Rękas miał wówczas charakter pisma.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że prokuratura przymierza się do wezwania Rękasa na przesłuchanie w charakterze podejrzanego i postawienia mu zarzutu fałszerstwa. Rękas zapowiada już, że w takim przypadku będzie się domagał powołania innego grafologa. Twierdzi, że dziś już nie pamięta, jak doszło do założenia "Legii Akademickiej”. - To był gorący okres kampanii prezydenckiej, takich organizacji działało wówczas wiele - wspomina. - Pamiętam, że bardziej zależało nam na działaniu niż na formalnościach.
Za fałszerstwo grozi do pięciu lat więzienia. Gdyby Rękas został za nie skazany, musiałby pożegnać się z mandatem radnego. Od postawienia zarzutów do prawomocnego wyroku może jednak upłynąć nawet kilka lat.