Co siódmy zamarznięty Polak to mieszkaniec Lubelszczyzny. Wobec tego nie można było przejść obojętnie – tłumaczy ksiądz Mieczysław Puzewicz, duszpasterz młodzieży Archidiecezji Lubelskiej potrzebę zorganizowania akcji pomocy bezdomnym na dworcu PKP w Lublinie.
Na czym polega akcja? – Co wieczór na dworcu PKP w Lublinie zbiera się od dwudziestu do czterdziestu bezdomnych – relacjonuje Grażyna Zglińska, nauczycielka, wolontariuszka biorąca udział w akcji, a jednocześnie kandydatka na Lubliniankę 2002 roku. – Najwięcej osób to ludzie około czterdziestki. Nadużywający alkoholu. Bezdomnymi nie stali się z dnia na dzień. Właśnie dla nich każdego wieczora pojawiamy się na dworcu. Rozdajemy 35–40 kanapek, 7–8 litrów gorącej herbaty. Poza tym, ciepłą odzież. A jak trzeba, udzielamy pomocy medycznej. Opatrujemy rany cięte, odmrożenia, choroby skóry – kończy Zglińska.
– Statystki mówią, że co siódmy zamarznięty Polak to mieszkaniec Lubelszczyzny. Dlatego uważamy, że jest to bardzo poważany problem. Poza tym, ci ludzie w zdecydowanej większości piją alkohol. Dla takich osób schroniska dla bezdomnych są zamknięte – wyjaśnia ks. Puzewicz.
Dzięki staraniom wolontariuszy m.in. trzech bezdomnych alkoholików trafiło na leczenie odwykowe, dwie osoby przebywają w szpitalu, jedna w ośrodku dla narkomanów. Cztery kolejne znalazły pomoc w znalezieniu miejsc w schronisku.
Akcja pomocy bezdomnym na dworcu PKP kończy się w czwartek. – Robi się cieplej. Jeśli jednak pojawiłaby się taka potrzeba, akcja będzie kontynuowana – nie mają wątpliwości jej organizatorzy.