Chrupiąca afera z chipsami w roli głównej jednak się nie kończy. Miejska radna znów stawia prezydenta do raportu. Poszło o to, że kibicom wchodzącym na stadion Arena Lublin zabrania się wnoszenia własnych przekąsek. Radna dopytuje, dlaczego.
Czytaj Dziennik Wschodni bez ograniczeń. Sprawdź naszą ofertę
– Mam świadomość, że to jest drobna sprawa, a może bardzo drobna, ale życie składa się właśnie z takich małych spraw – tak radna Helena Pietraszkiewicz kończy swe pismo, w którym żąda ponownych wyjaśnień w sprawie wydarzeń sprzed towarzyskiego meczu młodzieżowych reprezentacji Polski i Węgier. Wtedy to – powołując się na względy bezpieczeństwa – zabraniano dzieciom wnoszenia na stadion paczek z chipsami i to takimi samymi jak te dostępne na terenie obiektu. Nietknięte opakowania lądować miały w koszu, co – jak ocenia radna – było niewychowawcze.
– Obsługa ma obowiązek egzekwować wewnętrzny regulamin – mówi Krzysztof Komorski, zastępca prezydenta Lublina. I podkreśla, że chipsy można oddać do depozytu. Radna twierdzi, że dzieciom tego nie proponowano. I choć mecz odbył się we wrześniu, to do dziś cała sprawa nie daje jej spokoju.
Radna już raz żądała wyjaśnień i dostała od prezydenta odpowiedź, że takie są wymogi UEFA. Teraz pyta o przepis, który pozwala zarządcy stadionu zakazywać wnoszenia chipsów. – Proszę o konkretne wskazanie stosownego aktu normatywnego oraz gdzie i kiedy te przepisy były opublikowane, by mogły obowiązywać na terenie Polski – pisze Pietraszkiewicz do prezydenta.
Zarządca stadionu już odpowiada, że nie pokaże przepisów UEFA. – Mają charakter dokumentów wewnętrznych i choćby ze względu na tematykę nie są przeznaczone do upubliczniania – odpowiada Miłosz Bednarczyk, rzecznik Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji. – Powszechnie dostępne są za to przepisy obowiązujące w Polsce.
Tu MOSiR powołuje się na „Regulamin w zakresie bezpieczeństwa podczas rozgrywek organizowanych przez PZPN”. I wskazuje przepis mówiący, że organizator meczu musi przed spotkaniem przeprowadzić kontrolę „w celu niewpuszczenia nieuprawnionych osób i niedopuszczenia do wniesienia zakazanych przedmiotów i substancji”.
Jakie przedmioty są zakazane? Tego przepis nie precyzuje. – Uszczegółowienie tego zapisu jest pozostawione zarządcom poszczególnych stadionów i organizatorom poszczególnych imprez. W związku z tym powszechnie stosowany jest zapis mówiący, że „Zabrania się wnoszenia na stadion pojemników na płyny lub produkty, w tym produkty spożywcze” – stwierdza rzecznik MOSiR. I dodaje, że jest tak na wielu stadionach, choćby na ligowych meczach warszawskiej Legii.
Ale radna w swym piśmie do prezydenta zwraca uwagę na jeszcze jedną rzecz: – W jaki sposób chipsy zakupione poza terenem stadionu zagrażają bezpieczeństwu osób na nim zebranych, a kupione na stadionie są bezpieczne? – docieka Pietraszkiewicz.
Na to również MOSiR ma odpowiedź: – Operator gastronomiczny Areny Lublin również jest poddawany wnikliwej kontroli w zakresie bezpieczeństwa. To daje pewność, że produkty sprzedawane w czasie imprez na Arenie są rzeczywiście tylko produktami spożywczymi i nie stanowią żadnego zagrożenia. W przypadku produktów, które mogłyby zostać wniesione na stadion przez widzów, takiej pewności nie ma – twierdzi Bednarczyk.
Dodajmy, że na stadion teoretycznie nie wolno wnosić również parasoli, czy plecaków. A z własną żywnością nie wolno wchodzić np. do kin.