Stałe łamanie prawa zarzucają miejscy radni PiS przewodniczącemu Rady Miasta. Winią go za to, że na posiedzeniach często brak jest czasu na dowolne pytania od radnych do prezydenta. Ich skargą zajmują się prawnicy wojewody z PiS.
Czas na pytania „w sprawach aktualnych problemów” musi być uwzględniony w porządku każdego posiedzenia Rady Miasta. Wymaga tego dokument będący czymś w rodzaju miejskiej konstytucji, czyli Statut Miasta Lublin. Przewiduje on, że odpowiedź na ustne pytania radnych musi paść na tym samym posiedzeniu, a jeśli nie jest to możliwe, musi być udzielona na piśmie w ciągu 14 dni.
– Według Statutu punkt „interpelacje i zapytania” musi być uwzględniany przy zwoływaniu sesji – mówi Piotr Kowalczyk, przewodniczący Rady Miasta. I podkreśla, że tak robi. Jednak na większości posiedzeń nie ma serii swobodnych pytań do prezydenta. Jest ona skreślana z porządku obrad głosami większościowej koalicji wspierającej prezydenta, która ma jeden głos przewagi nad opozycyjnym klubem PiS.
Z tego powodu grupa radnych PiS złożyła wojewodzie skargę na Kowalczyka. Zarzucają mu łamanie Statutu przez „notoryczne” poddawanie pod głosowanie wniosku o zdjęcie zapytań z porządku obrad. – Jeżeli ktoś składa wniosek formalny o zmianę porządku obrad, moim obowiązkiem jest poddać go pod głosowanie – odpowiada Kowalczyk.
Pod skargą podpisali się: Zbigniew Ławniczak, Ryszard Prus, Zdzisław Drozd, Eugeniusz Bielak, Stanisław Brzozowski, Anna Jaśkowska, Marek Wójtowicz i Helena Pietraszkiewicz. Twierdzą, że pozbawieni są możliwości „wykonywania prawidłowo mandatu radnego” i „możliwości szybkiego uzyskania odpowiedzi”.
– Służby prawne wojewody analizują treść pisma – mówi Marek Wieczerzak z Lubelskiego Urzędu Wojewódzkiego. – Skarga zostanie rozpatrzona w ciągu miesiąca.