Krzysztof Siczek został dyrektorem projektu budowy portu lotniczego w Świdniku. A jako miejski radny decyduje o przyszłości spółki,
Krzysztof Siczek jest radnym PiS w lubelskiej Radzie Miejskiej. Miesiąc temu zarząd Portu Lotniczego Lublin zatrudnił go na dyrektorskim etacie. - Będzie załatwiał dla nas sprawy przekształceniowe. Zna się na tym - tłumaczy Grzegorz Muszyński, prezes spółki PLL.
Problem w tym, że Siczek - jako miejski radny - bierze udział w głosowaniach, decydujących m.in. o finansowaniu spółki, w której pracuje. Ostatnie dotyczyło przekazania firmie 5 mln zł w ramach podwyższenia kapitału akcyjnego. - Jeśli głosuje się w swojej sprawie, to co najmniej niemoralna sytuacja. Widzę tu konflikt interesów - uważa Jacek Czerniak, wojewódzki radny LiD.
- Należy unikać takich dwuznacznych sytuacji. Bo może powstać podejrzenie o lobbowanie na rzecz swojego pracodawcy - dodaje Marcin Nowak, miejski radny PO.
Zaskoczony jest nawet Waldemar Jakson, burmistrz Świdnika - miasta, które jest jednym z udziałowców spółki PLL. - Pierwsze słyszę o pracy pana Siczka w spółce. Budzi moje wątpliwości ta podwójna rola, nawet jeśli to zgodne z prawem.
- Ustawodawca przewidział wyjście z takiej sytuacji. Radny, który widzi potencjalną sprzeczność interesów, powinien wyłączyć się z głosowania - podpowiada Artur Soboń, sekretarz miasta Świdnik.
Szkopuł w tym, że Krzysztof Siczek sprzeczności nie widzi. - Brałem udział w ostatnim głosowaniu o podniesieniu kapitału spółki, bo to leży w interesie naszego miasta - tłumaczy Siczek.
W obronę bierze go Jacek Sobczak, wicemarszałek województwa z PO. - Spółka ma kilku udziałowców i pieniądze z różnych źródeł, nie tylko z miasta. Decyzji personalnych nie będę komentował, ale Krzysztof Siczek to dobry fachowiec - uważa Sobczak.
Radny Siczek w swoich oświadczeniach majątkowych nie wykazuje żadnych dochodów (poza dietą radnego), nie prowadzi też działalności gospodarczej. Ale w środowisku lubelskich przedsiębiorców nie jest postacią anonimową. - Szył dla mnie pokrowce na garnitury, spotkaliśmy się w mojej firmie - przyznaje Muszyński, który równocześnie szefuje budowlanej spółce Karya.
- Nie szyłem, tylko dostarczałem - prostuje Siczek. - A działalności faktycznie nie prowadzę. Natomiast doświadczenie mam szerokie, w różnym zakresie.
Ale dyrektor Siczek nie chciał nam powiedzieć, czym zajmuje się w spółce PLL i jak jest za to wynagradzany. Odesłał nas do zarządu. - Proszę wystąpić z formalnym wnioskiem. Jeśli pan dyrektor wyrazi zgodę, to ujawnimy wysokość jego pensji - mówi Muszyński.