(fot. Straż Miejska w Lublinie)
Z uszkodzonym skrzydłem trafił do lecznicy jeden z sokołów mieszkających na kominie elektrociepłowni Wrotków w Lublinie. Ranną samicę znaleziono na prywatnej posesji przy ul. Nadbystrzyckiej niedaleko politechniki. O sokołach z komina stało się głośno dzięki kamerze zamontowanej przy ich gnieździe
Zgłoszenie od jednego z mieszkańców dotyczyło rannego jastrzębia – relacjonuje Robert Gogola, rzecznik Straży Miejskiej w Lublinie. – Na miejscu okazało się, że to sokół. Zaobrączkowany ptak znajdował się na terenie prywatnej posesji, w wykopie pod fundament budynku. Prawdopodobnie podczas lotu uderzył w coś skrzydłem. Przewieźliśmy go do Lubelskiego Centrum Małych Zwierząt przy ul. Stefczyka. Jego pracownicy ustalili, że to jeden z sokołów mieszkających na kominie elektrociepłowni na Wrotkowie. Samiczka.
– Na podstawie zdjęcia rentgenowskiego wykluczone zostały jakiekolwiek urazy kostne. Nie było złamań, ani niczego niepokojącego w stawach. Ptak ma delikatnie opadające skrzydło, typowy uraz mięśniowy – mówi Kamil Łukaszczyk, lekarz Lubelskiego Centrum Małych Zwierząt, który zajmował się skrzydlatym pacjentem. – Ptak został skierowany do ośrodka rehabilitacji – dodaje Tadeusz Zych, dyrektor kliniki przy Stefczyka.
Samiczka na razie nie wróci do rodzinnego gniazda na kominie elektrociepłowni.
– Zostanie przewieziona do azylu dla dzikich zwierząt w Warszawie – zapowiada Anna Aftyka z Lubelskiego Towarzystwa Ornitologicznego. – Głównym problemem sokoła jest osłabienie. Nie do końca wiemy, dlaczego samodzielnie nie chce pobierać pokarmu w takiej ilości, jaka jest niezbędna dla jego prawidłowego funkcjonowania. Musimy to zdiagnozować.
– To może być podtrucie – obawia się Sławomir Sielicki, prezes Stowarzyszenia na Rzecz Dzikich Zwierząt „Sokół”. – Mam cichą nadzieję, że w ciągu kilku dni ptak wróci do rodzinnego gniazda.
Gniazdo na kominie elektrociepłowni Wrotków stało się słynne, gdy zamontowano przy nim kamerę. Dzięki niej można było w kwietniu oglądać wykluwanie się pięciu piskląt.
Dwa z nich nie przeżyły majowego zatrucia toksyczną substancją, która mogła zostać przyniesiona do gniazda przez ptasią mamę wraz z upolowanym przez nią gołębiem.
– Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną zatrucia był karbofuran. To zabroniona w całej Unii Europejskiej substancja używana niegdyś jako środek owadobójczy, m.in. na uprawach tytoniu i kukurydzy – przypomina Paweł Duklewski, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. – Stężenie tej substancji było bardzo duże.
Sprawę kwietniowego zatrucia sokołów wyjaśnia policja.