O wielomilionowe odszkodowanie chce wystąpić do miasta prywatny przewoźnik, któremu Ratusz zablokował rozwój nowych linii.
A to już trzecia kara. Wcześniejsze wyroki sądu niczego urzędników nie nauczyły.
Pieniądze zapłacą podatnicy, a nie urzędnicy.
- Jesteśmy zamordowani ekonomicznie. Ratusz celowo eliminuje nas z rynku - mówi Piotr Kowalewski, szef Lubelskiej Korporacji Komunikacyjnej. Zapowiada, że zażąda od miasta odszkodowań za utracone przychody. - Kwoty już wyliczyliśmy, idą w miliony złotych.
To, że Urząd Miasta znów złamał prawo, blokując działalność prywatnej firmie ogłosił wczoraj Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który badał sprawę po skardze LKK.
Spółka, by starać się o licencję na nowe linie autobusowe, musiała najpierw zdobyć w Ratuszu decyzję określającą warunki korzystania z miejskich przystanków. LKK prosiła o decyzję obejmującą wszystkie przystanki. Na część pism Ratusz nie odpisał wcale. Na inne konsekwentnie odpowiadał, że spółka ma najpierw podać trasy linii, ich rozkłady i wykaz autobusów, którymi chce jeździć. I tak przez dwa lata.
- Miasto nie mogło żądać tych informacji. W naszej ocenie piętrzenie trudności nie było tylko sztuką dla sztuki. Można domniemywać, że gmina chciała chronić swoją spółkę, czyli Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacyjne. - mówi Ewa Wiszniowska, dyrektor lubelskiej delegatury UOKiK. I podkreśla, że plany nowych połączeń są tajemnicą przewoźnika.
- Wcale nie chodziło nam o rozpoznanie tajemnicy handlowej - zaprzecza Anna Kamińska-Smarzewska, szef magistrackiego Biura Transportu Zbiorowego. - Musimy znać zamiary przewoźnika, by nie okazało się, że uruchomi linię podmiejską i zbierając pasażerów, zablokuje nam przystanek na 20 minut - dodaje.
Ratusz ma teraz problem. Za robienie problemów LKK musi teraz zapłacić 160 tys. zł kary. Tak zdecydował UOKiK.
- Odwołamy się do sądu - zapowiada Kamińska-Smarzewska. Tymczasem, sądy w podobnych sprawach orzekały na niekorzyść magistratu. Bo to nie pierwsza kara.
W 2004 r. Ratusz został ukarany za blokowanie w ten sam sposób kursów na trasie linii 80 z Lublina do Świdnika. Rok później dostał karę za to, że odmówił LKK zgody na korzystanie z przystanków m.in. na trasach trzech bezpłatnych linii do marketu Tesco.
- To my razem z hipermarketem układaliśmy trasy. Nam miasto zgody nie dało, a MPK dostało ją w kilka dni. Miejska spółka przyszła na gotowe - żali się Kowalewski. W obydwu przypadkach UOKiK kazał zapłacić miastu 80 tys. zł, w obu Ratusz odwoływał się do sądów i w obu prawomocnie przegrał.
Czy ktoś w Ratuszu odpowie za brnięcie w decyzje, które obalił już sąd i ściąganie na miasto kar? Pytaliśmy o to wczoraj Iwonę Blajerską, rzecznik prezydenta.
Dostaliśmy informację, że "kara jest następstwem nieunormowanej od wielu lat sytuacji w środowisku lubelskiej komunikacji miejskiej” i że sytuację uzdrowić ma powołanie Zarządu Transportu Zbiorowego. O tym, czy ktoś odpowie za błędy nie wspomniała ani słowem.