Nie mają już nawet prądu, ale za to mają realną szansę na mieszkanie interwencyjne. Dwójka dorosłych i piątka małych dzieci mieszka w bloku na os. Nałkowskich bez żadnych mediów.
O siedmioosobowej rodzinie z osiedla Nałkowskich po raz pierwszy pisaliśmy przed tygodniem. Mieszkają w wynajętym mieszkaniu w bloku, ale nie płacili na czas, więc właściciel wypowiedział im umowę. Rodzina nie chciała się wyprowadzić, więc właściciel mieszkania najpierw odciął gaz, potem prąd. Wtedy na balkonie pojawił się generator, na co z kolei zaczęli skarżyć się sąsiedzi. W zeszłą niedzielę po raz kolejny w tej sprawie interweniowała policja. Tym razem nie skończyło się na upomnieniu.
– Prowadziliśmy czynności na polecenie prokuratora. Był to nakaz przeszukania i zabezpieczenia generatora – tłumaczy Kamil Gołębiowski, rzecznik Komendy Miejskiej Policji. – To niebezpieczny sprzęt i uciążliwy dla sąsiadów.
Wizyta policji zakończyła się zarekwirowaniem urządzenia. Od tego czasu rodzina od ponad tygodnia żyje bez prądu.
– Jakoś sobie radzimy. Mamy ledowe lampki, powiesiliśmy świecące łańcuchy na baterie – mówi pani Marlena, matka piątki małych dzieci w wieku od 2 do 6 lat. W tej grupie jest też niepełnosprawna Nikola. To właśnie dlatego – jak tłumaczy 25-letnia matka – nie jest łatwo wynająć mieszkanie na komercyjnym rynku.
– Nikt nie jest zainteresowany gdy słyszy, że dzieci jest pięcioro, w tym jedno niepełnosprawne, które czasem godzinami krzyczy – mówi Marlena.
To właśnie dlatego tak kurczowo rodzina trzyma się obecnego lokum. Mimo, że całą zimę musieli przeżyć bez ciepłej wody i ogrzewania. Są w kolejce po miejski lokal, ale nie są w niej jedyni. Na liście osób, które mają realne szanse na mieszkanie od miasta (zakwalifikowanych do zawarcia umowy najmu z gminą), samych siedmioosobowych rodzin jest siedem.
Sprawę tej konkretnej rodziny doskonale zna Ewa Lipińska, dyrektor Wydziału Spraw Mieszkaniowych Urzędu Miasta.
– Z uwagi na wyjątkowo trudną sytuację i chore dziecko postaramy się troszeczkę tę sprawę przyspieszyć – obiecuje dyr. Lipińska. – Ale musimy też pamiętać o pozostałych czekających rodzinach – dodaje.
Po naszym poniedziałkowym artykule sprawą zainteresowało się kilku miejskich radnych. A MOPR zaproponował rodzinie mieszkanie interwencyjnie.
– W takim mieszkaniu pobyt wynosi do trzech miesięcy – tłumaczy Katarzyna Fus, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Lublinie. – Natomiast na czas oczekiwania na miejsce w takim mieszkaniu rodzina ma możliwość zamieszkania w lokalu jednej z lubelskich organizacji pozarządowych, gdzie będzie miała do dyspozycji dwa pokoje z kuchnią. W czasie pobytu w mieszkaniu interwencyjnym rodzina zadeklarowała intensywne poszukiwanie stancji, przy wsparciu służb społecznych.