Rolnicy poszli po rozum do głowy. Do pieca centralnego ogrzewania coraz częściej zamiast węgla sypią owies, a nawet żyto. Jest taniej, czyściej i goręcej.
Wojtowicza podpatrują sąsiedzi. - Przychodzą, oglądają i się dziwią - śmieje się. - Piec stał się lokalną sensacją. Ale dzwonią do mnie też rolnicy z okolic Chełma i Zamościa. Pytają, czy to się opłaca.
- To rzeczywiście najtańszy sposób ogrzewania, od dawna stosowany w Europie Zachodniej - mówi dr Tadeusz Solarski z Lubelskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego w Końskowoli. - Niezrównany jest owies, który ma zbliżone parametry - kaloryczność i czas spalania - do miału węglowego. Jest czysty, łatwy w transporcie i w piecu nie wybucha.
Owies jest łatwy w uprawie. Można go siać na każdej glebie. Ale, aby ogrzewanie ziarnem było efektywne, trzeba sobie zafundować specjalistyczne palniki z termostatami. Za ok. 7-8 tys. zł.
- Jeśli ktoś się do nas zwróci, pomożemy mu dobrać piec oraz doradzimy, jak wystarać się o unijne wsparcie na zakup - tłumaczy Solarski. - Żytem też można grzać, ale to zboże bardziej nadaje się do produkcji bioetanolu - paliwa do aut.
Agroenergetykę zachwala też prof. Bogdan Kościk z Instytutu Nauk Rolniczych w Zamościu, jednak ostrzega przed niebezpieczeństwem związanym z wrzucaniem ziarna wprost do pieca. - Jeśli nie ma odpowiednich palników, mogą uwolnić się dioksyny. A te powodują m.in. raka - mówi. - Przy takim niefachowym spalaniu traci się poza tym blisko połowę wartości biomasy.
Zdaniem prof. Kościka, agroenergetyka ma przyszłość. - Nie znam dziedziny, która rozwijałaby się tak szybko. Za kilka lat wiele osób będzie ogrzewać domy m.in. owsem. Bo to się naprawdę opłaca.