10 tys. euro i 5 rowerów. Taką rekompensatę za skandal na Tour de Polonge dostanie miasto od organizatorów wyścigu.
Tysiące lublinian, którzy 17 września wyszli na trasę wyścigu długo nie zapomną tego dnia. Kolarze po wjeździe do Lublina mieli wykonać trzy okrążenia ulicami miasta. Ale zrobili tylko dwa. Wcześniej zmówili się, że nie ukończą wyścigu. Ich zdaniem szosa była zbyt śliska. Etap anulowano.
Tłumy kibiców odeszły zawiedzione, bo władze Lublina obiecywały im wielkie sportowe święto, a wyszedł skandal. Tym większy, że do organizacji lubelskiego etapu Tour De Pologne Ratusz dopłacił 366 tys. złotych.
Tuż po wyścigu dyrektor imprezy Czesław Lang kajał się proponując, że zrobi co może, by w przyszłym roku kolarze znów zawitali do Lublina. Ale część mieszkańców oczekiwała, że Ratusz zażąda zawrotu przynajmniej części pieniędzy przekazanych spółce Lang Team.
Oferta padła wczoraj: 5 rowerów dla domów dziecka i 10 tys. euro z nagród niewypłaconych strajkującym kolarzom. Bilans? Straciliśmy jedną trzecią wyścigu, ale otrzymamy zwrot tylko 10 proc. kosztów.
- Widzowie dostali to widowisko za darmo. Nikt nie kasował od nich pieniążków, więc nie widzimy powodu, żeby płacić kibicom - mówi Czesław Lang. - Za to my ponieśliśmy naprawdę duże koszty. Fakt, że kolarze nie zafiniszowali, wcale nam ich nie zmniejszył. Nie mamy z czego oddawać.
Ratusz zgadza się na warunki Langa. - Zapisana w umowie promocja Lublina została wykonana wręcz z nawiązką, zważywszy na ilość informacji o tym etapie. Z tego punktu widzenia Lublin na pewno nie stracił - tłumaczy Mariusz Szmit, szef Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, który podpisywał umowę z Lang Team. - Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że był to pewnego rodzaju wypadek przy pracy i nie zamierzamy winić organizatorów - mówi Adam Wasilewski, prezydent Lublina.
Miasto zrezygnowało z negocjacji.
- Byłoby chyba najgorszą rzeczą, gdybyśmy ostro negocjując sprawili, że organizacja kolejnych wyścigów staje pod znakiem zapytania - dodaje Szmit. A rozmowy na temat lubelskiego etapu przyszłorocznego wyścigu mają się zacząć za tydzień.
Radni, którym na wczorajszej sesji Lang się tłumaczył, nie mieli okazji zadać mu pytań. Prowadzący obrady nie dopuścił do dyskusji. Lang na odchodne dał prezydentowi puchar z wielickiej soli.
Czesław Lang w Ratuszu. Realizacja: Agnieszka Antoń