Przez pół nocy strażacy walczyli z pożarem baraku dawnej szkoły przy ul. Sulisławickiej. Prawdopodobnie ktoś celowo podłożył ogień.
Ogień wybuchł w nocy z czwartku na piątek. Zgłoszenie o pożarze strażacy odebrali tuż przed godz. 22. W płomieniach stał dach parterowego baraku, w którym niegdyś mieściły się warsztaty Zespołu Szkół Samochodowych. To był jeden z trudniejszych pożarów. - Dach był kryty wielowarstwową papą - mówi Michał Badach, rzecznik lubelskich strażaków. - Tego rodzaju materiał jest bardzo ciężki do ugaszenia. Na dobrą sprawę najlepiej jest pozwolić mu dopalić się do końca, niż go gasić - dodaje.
Akcja trwała cztery i pół godziny. Strażacy polewali dach specjalną pianą. Rano na miejscu pojawił się dym. A straż przyjechała sprawdzić, czy barak znów nie stanął w płomieniach. W sumie spłonął dach na jednej trzeciej długości baraku.
To już drugi taki pożar w tym miejscu. W październiku ubiegłego roku doszczętnie spłonął bliźniaczy barak. Płomienie buchały na kilkanaście metrów, a dym był widoczny prawie w całym Lublinie. Na miejsce zjechały niemal wszystkie wozy strażackie z miasta.
Okoliczni mieszkańcy od dawna skarżą się na sąsiedztwo baraków. Rudery są siedliskiem pijaków i częstym miejscem zabaw dla dzieci. - Ile jeszcze potrzeba pożarów, żeby ktoś w końcu rozebrał te budynki - irytuje się Ewa Chotył, mieszkanka dzielnicy. - I strach tamtędy chodzić, bo wciąż kręcą się jakieś podejrzane typy - dodaje Krzysztof Maglarski.
Budynki są własnością miasta.
Poprzedniego baraku nie trzeba było rozbierać. Po pożarze rozpadł się sam. Ten, który płonął minionej nocy, jeszcze stoi. - Nie udało nam się go do tej pory zburzyć ze względu na skomplikowane procedury - broni się Mirosław Kalinowski z Urzędu Miasta. - Postaramy się rozebrać baraki do końca tego miesiąca, choć będzie to bardzo trudne. Musimy jeszcze znaleźć firmę, która zajmie się tymi pracami, bo sami nie posiadamy odpowiednich ekip - dodaje.
Przyczyny wczorajszego pożaru nie są do końca znane. - Nie można ich od razu jednoznacznie określić ze względu na bardzo duże zniszczenie obiektu - twierdzi Badach. Prawdopodobnie barak ktoś podpalił, bo prądu nie ma tam od dawna. Poprzedni pożar był dziełem nieznanego podpalacza.