W czwartek odbyła się rozprawa, w której obwinionymi są prezydent Lublina Krzysztof Żuk i sekretarz miasta Andrzej Wojewódzki. Chodzi o wynajęcie przez miasto biur w nieistniejącym jeszcze budynku
Rozprawa toczyła się przed Regionalną Komisją Orzekającą, która wyrokuje w sprawach, gdzie zachodzi podejrzenie, że niezgodnie z prawem rozporządzono publicznymi pieniędzmi.
Ukarania prezydenta i sekretarza chce regionalny rzecznik dyscypliny finansów publicznych. Uważa on, że obaj panowie złamali prawo zawierając umowę najmu biur dla Urzędu Miasta. Umowę, w sierpniu 2014 r., podpisał sekretarz na podstawie pełnomocnictwa od prezydenta. Drugą stroną była firma Orion, a najem dotyczył 14 tys. mkw. w biurowcu przy ul. Wieniawskiej.
Biurowiec nie dość, że nie istniał, to jego budowa nawet się nie zaczęła. To dlatego, zdaniem rzecznika dyscypliny, umowa była również zleceniem przez miasto robót budowlanych i to bez przetargu.
– Czynem tym naruszono zasadę uczciwej konkurencji i równego traktowania wykonawców – oceniała na czwartkowej rozprawie Dorota Kozłowska, zastępca rzecznika. – Wnoszę o wymierzenie każdemu z obwinionych kary upomnienia.
Z tym zarzutem Żuk się nie zgadza. Tłumaczy, że przed zawarciem umowy miasto ogłosiło publicznie, że chce wynająć biura blisko urzędu przy Wieniawskiej 14. Podkreśla też, że z trzech firm, które odpowiedziały na ogłoszenie, Orion został wybrany po negocjacjach, a zawarta z nim umowa przewidywała, że dopóki urząd nie wprowadzi się do biurowca, to nie wyda ani grosza.
Inaczej sprawę ocenił Urząd Zamówień Publicznych (UZP), który uznał, że „główny przedmiot umowy” stanowiły roboty budowlane i były jej „rzeczywistym celem”. Z tą oceną Ratusz się nie zgadzał, ale podtrzymała ją Krajowa Izba Odwoławcza, czyli instancja wyższa. Jeszcze wyższej już nie było, miasto nie miało gdzie się odwołać i umowę rozwiązało.
– W trosce o interes publiczny – wyjaśniał w czwartek prezydent dodając, że prezes UZP nie wystąpił do sądu o unieważnienie umowy.
Żuk podkreśla, że był to legalny „najem rzeczy przyszłej”. Obwinieni tłumaczą, że w chwili zawarcia umowy polskie prawo nie wymagało, by budynek będący przedmiotem najmu fizycznie istniał. Wymagała tego jedynie unijna dyrektywa.
– Konstytucja nie wskazuje, że dyrektywy są źródłem prawa powszechnie obowiązującego w Polsce – podkreśla Zbigniew Dubiel, prawnik reprezentujący sekretarza miasta. Do polskiego prawa wymóg ten wprowadzono dopiero w czerwcu 2016 r.
– Sprawa rzeczywiście nie jest prosta – skwitował Piotr Prystupa, przewodniczący Regionalnej Komisji Orzekającej kończąc rozprawę.
Ogłoszenie orzeczenia zapowiedział na wtorek. Prawnicy obwinionych w swych mowach końcowych wnioskowali o uniewinnienie, ewentualnie umorzenie ze względu na znikomą szkodliwość, w ostateczności odstąpienie od wymierzenia kary.