Kompromitacją miejskich służb okazało się wtorkowe „uruchomienie” nowej części Strefy Płatnego Parkowania. Braki w oznakowaniu nie pozwalały na pobór opłat, ale parkomaty działały. – Kto nam odda pieniądze? – pytali ci, którzy kupili abonament. Ich sprzedaż wstrzymano.
– To wszystko to „pic na wodę” – oburza się pan Paweł, przedsiębiorca wynajmujący lokal przy jednej z ulic, które od 1 czerwca znalazły się w Podstrefie D, czyli nowej części Strefy Płatnego Parkowania. Teoretycznie, bo strefa nie działa tak, jak powinna.
Aby miasto mogło brać od kierowców opłaty za postój, nie wystarczy sama decyzja radnych. Trzeba jeszcze zgodnego z przepisami oznakowania miejsc parkingowych. Właśnie tego zabrakło na wielu ulicach.
A tak się chwalili…
– Mamy duże doświadczenie w tym zakresie, to dla nas nic nowego – zapewniała już w połowie maja Weronika Opasiak, rzeczniczka Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacyjnego, któremu Urząd Miasta zlecił obsługę Podstrefy D, czyli nowej części Strefy Płatnego Parkowania.
Strefa miała być uruchomiona z dniem 1 czerwca. I nawet dzień przed tą datą Ratusz, jakby nieświadomy zbliżającej się porażki, podkreślał doświadczenie miejskiej spółki. – W minionych latach prowadziła już Strefę Płatnego Parkowania – przypominała Justyna Góźdź z lubelskiego Ratusza.
Wyszła im porażka
Znaki pionowe informujące o płatnym parkingu wraz z wymalowanymi na nawierzchni liniami można było zobaczyć na ul. Sierocej, na ul. Biernackiego, czy też na końcówce ul. Lubartowskiej po jej nieparzystej stronie.
Nie było ich za to np. na ul. Nowy Plac Targowy, Nadstawnej czy Ruskiej. Na Szkolnej stały za to zakazy parkowania z informacją, że będą obowiązywać 2 czerwca. Dodatkowe ogłoszenia wyjaśniały, że to z powodu planowanego malowania linii wyznaczających miejsca parkingowe. Linii, które przecież powinny być już gotowe przed 1 czerwca.
Na Szkolnej kontroler parkingowy jedynie przechadzał się wśród samochodów, zostawiając za ich wycieraczkami ulotki z informacją o powiększeniu płatnej strefy. I chociaż bez odpowiedniego oznakowania płatne miejsca nie są wcale płatne, to parkomaty działały w najlepsze.
Za co te abonamenty?
Bardziej świadomi przepisów kierowcy wiedzieli, że nie muszą płacić. Inni nie płacili, bo nie zauważyli parkomatu.
– Parkingi pod Biedronką są lepiej oznakowane. Czy to kolejny zabieg miasta na „wyłudzenie” pieniędzy od nieświadomych ludzi? – pyta pan Paweł, który czuje się stratny, bo kupił abonament na miejsca, które w praktyce wciąż są bezpłatne. – Od rana próbuje dodzwonić się do Zarządu Dróg i Mostów, żeby odzyskać pieniądze za abonament, który póki co nie jest potrzebny, ale bezskutecznie – skarżył się nasz Czytelnik.
Obmyślają rekompensatę
– W przypadku osób, które zakupiły abonament sprawdzamy możliwości wydłużenia czasu jego obowiązywania o liczbę dni, kiedy strefa nie działała w pełni – informuje Katarzyna Duma, rzeczniczka prezydenta Lublina. – W miejscach, gdzie brakuje oznakowania, nie będą pobierane opłaty.
– Postaramy się znaleźć takie rozwiązanie, które zrekompensuje zaistniałą sytuację. Oczywiście na ten moment wstrzymujemy sprzedaż abonamentów – przekazuje nam rzeczniczka MPK Lublin.
MPK: winna pogoda i…
Dlaczego spółka nie wyrobiła się z przygotowaniem strefy? – Zawiniła po pierwsze pogoda, która niejednokrotnie uniemożliwiała wykonanie tego typu prac. Po drugie w wielu przypadkach miejsca parkingowe były blokowane przez samochody, a trudno było zlokalizować właściciela – stwierdza Opasiak. Zapewnia, że oznakowanie zostanie uzupełnione „najszybciej jak to możliwe. – W tym celu zorganizowaliśmy dodatkową ekipę.
Czy ktoś za to odpowie?
Dla MPK całe zamieszanie może się wiązać z konsekwencjami, bo spółka nie wywiązała się z umowy zobowiązującej ją do terminowego oznakowania podstrefy. – Za opóźnienie będą naliczane kary, zgodnie z obowiązującą umową – zapewnia rzeczniczka prezydenta miasta. W ostatecznym rozrachunku niewiele to zmieni, bo MPK jest spółką miejską.