Od kilkunastu tygodni na łamach Dziennika piszemy o zrujnowanym budynku dawnej pralni przy ul. Farbiarskiej i stojącym obok kominie. Budynek jest prywatną własnością. A miejscy urzędnicy nie potrafią sobie z problemem poradzić.
– Zajmujemy się taką sprawą – potwierdza Agnieszka Pawlak z Komendy Miejskiej Policji. – Czekamy na opinię biegłego z zakresu budownictwa.
– Ruderę i komin trzeba natychmiast rozebrać, bo może dojść do tragedii – uważa Stanisław Bicz, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego. –W sprawie komina jestem w trakcie egzekwowania swojej decyzji o rozbiórce. Czekam aż urząd skarbowy obciąży właściciela kosztami wyburzenia.
Nie ma natomiast decyzji o rozbiórce budynku pralni. – Mam dziś spotkać się z właścicielami – dodaje Bicz. – Liczę, że tym razem przyjdą. Poprzednie moje wezwania ignorowali.
Właściciel ignoruje też upominania Straży Miejskiej. – Skierowaliśmy kolejną sprawę przeciwko niemu do Sądu Grodzkiego – twierdzi Robert Tylega, naczelnik oddziału „Centrum” w Straży Miejskiej.
W walącym się budynku strażnicy ciągle znajdują kradzione rzeczy. Przesiadują w nim miejscowi chuligani. Przychodzą tam również ludzie, którzy zbierają drewno na opał i złom.
– Kiedyś to się na pewno zawali komuś na głowę – mówią okoliczni mieszkańcy.