Każdy potrzebujący codziennie dostanie gorący posiłek, zimową odzież czy środki opatrunkowe. Wystarczy, że zjawi się o godz. 19 przy ul. 1 Maja 20
Gorący Patrol działa na rzecz bezdomnych i potrzebujących od 19 lat dzięki pracy wolontariuszy oraz wsparciu darczyńców – restauracji i osób prywatnych.
– Akcja trwa cały rok. Gdy zrobi się zimniej, posiłki wydawane są codziennie, także w weekendy i święta. Jest to jedyne miejsce w Lublinie, gdzie kolację dostają również osoby, które nie są w stanie zupełnie dochować trzeźwości. Alkoholizm to choroba i tak postrzegamy te osoby - jako chorych.
Oprócz ciepłych posiłków, rozdajemy także zimowe ubrania. Każdy może je do nas przynieść - informuje Janek, który jest wolontariuszem od około 4 lat.
Wspólny posiłek poprzedza modlitwa. W trakcie jedzenia słychać rozmowy. Nie brakuje też śmiechów czy drobnych sprzeczek. Po skończonej kolacji, stołownicy sprzątają salę, a na wynos dostają ciepłą herbatę.
– Papież Franciszek pięknie powiedział, że Kościół powinien być szpitalem polowym. Pomagamy, widzimy efekty i czujemy sens w tym, co robimy. Gorący Patrol jest miejscem pierwszego kontaktu dla bezdomnych. Przyjmujemy też osoby, które nocują w śmietnikach czy pustostanach. Odwiedzamy je w ramach mobilnego patrolu. Prowadzimy także Ośrodek Wychodzenia z Bezdomności. Staramy się wysłuchać, zrozumieć, a potem podpowiedzieć, jak wyjść z problemu. Spotykamy ludzi ogromnie samotnych. Kto wie, czy problem samotności nie jest większy niż bezdomności – opowiada ks. Mieczysław Puzewicz, delegat metropolity lubelskiego ds. pomocy wykluczonym.
– Pragnę robić coś dla innych. Nie chcę marnować czasu, tylko wykorzystać go w dobry sposób. Czuję z tego satysfakcję i chcę działać dalej – mówi Marcin, jeden z działaczy, dopiero zaczynający swoją przygodę z Gorącym Patrolem. Podobnie jak Natalia, która znalazła informację o tej akcji w Internecie. – Czułam potrzebę, żeby pomagać innym. Bardzo mi się tu podoba. Wśród wolontariuszy panuje świetna atmosfera – twierdzi.
Potrzebujący są wdzięczni za okazywaną im pomoc.
– Moja sytuacja rodzinna jest trudna. Syn i mąż są alkoholikami. Mieszkam sama, mam problemy finansowe. 600 złotych renty, które dostaje starcza tylko na opłacenie stancji. Dlatego korzystam z jadłodajni. Przychodzę tu także w święta: Wigilię czy Boże Narodzenie. Mam tutaj przyjaciół. Czasami się posprzeczamy. Jest jak w rodzinie – opowiada pani Zofia.
Dla bezdomnego Dawida, który od lat korzysta z pomocy Gorącego Patrolu, ważna jest możliwość ogrzania się, szczególnie w zimę – Znają mnie tu wszyscy. Przychodzę niemal codziennie. Zawsze coś zjem, ogrzeję się, dostanę ciepłe ubrania czy opatrunek – wyznaje.