Księża, dziennikarze, prawnicy. Dziś wiadomo, że tajnymi współpracownikami Służby Bezpieczeństwa na Lubelszczyźnie byli ludzie cieszący się w swoim środowisku nieposzlakowaną opinią. Większość z nich wciąż piastuje wysokie stanowiska.
– Służba Bezpieczeństwa i jej agenturalne powiązania to nie historia. To coś, co wciąż trwa – twierdzi Wojciech Sumliński, autor programu „Oblicza prawdy” w TVP Lublin. – Dlatego uważam, że rolą mediów jest demaskować takie przypadki.
Sumliński wylicza: Robert Luśnia, sztandarowa postać polskiej prawicy, Leszek Liszcz, syndyk masy upadłości Daewoo, Jacek Raś, lubelski przedsiębiorca. Ci ludzie doskonale urządzili się kiedyś i dziś. Wszystko, co zrobili złego, po prostu uszło im płazem. W ostatnim czasie do tej grupy dołączają dziennikarze i księża. I to dopiero początek tej fali.
– Środowisko dziennikarskie było priorytetem dla SB – przyznaje Ryszard Montusiewicz, redaktor naczelny Radia Lublin. – Dlatego w Radiu Lublin wezwaliśmy do autolustracji.
Ksiądz prof. Zygmunt Zieliński twierdzi, że w środowisku duchowieństwa sytuacja była dużo bardziej skomplikowana. – Na Lubelszczyźnie nie było księdza w parafii, którego by raz czy dwa razy w miesiącu nie odwiedził pracownik SB. Każdy ksiądz w dekanacie miał swojego opiekuna. I jest niemożliwe, żeby ten ksiądz z nim nie rozmawiał. Ja mogłem powiedzieć: dziękuję, do widzenia, wycofuję wniosek o paszport, to moje prywatne mieszkanie, a co oni mieli zrobić? Taki ksiądz jest dziś na pewno zarejestrowany jako osobowe źródło informacji.
Potwierdza to jeden z podlubelskich proboszczów, z którym rozmawialiśmy. – Mój „opiekun” przychodził do mnie co tydzień. „Dzień dobry, co słychać u księdza?” – zagadywał. Taka nic nie znacząca pogawędka. Przyznaję, że nigdy go nie wyprosiłem, tak jak nigdy nie wyprosiłem nikogo innego z plebanii. Wiem, że po każdym spotkaniu ze mną sporządzał notatkę. Co w niej pisał? Mógł napisać, co chciał. Dziś ten człowiek pracuje w agencji ochroniarskiej, kłania mi się na ulicy. A gdzieś tam jest pewnie moja teczka...
Prof. Mirosław Piotrowski, kierownik Katedry Historii Najnowszej KUL nie ma jednak wątpliwości: agenci świadomie decydowali się na współpracę. – Żaden z historyków nie napotkał w swojej pracy na sfałszowane akta tajnego współpracownika uwikłanego w tajne gry operacyjne SB. Jeśli się znajdzie choć jeden taki przypadek, to będzie to ewenement.
Więcej w programie „Oblicza prawdy” w TVP Lublin, dziś godz. 18.45 i jutro w Magazynie Dziennika Wschodniego