Nie powiodły się plany produkcji serialu na kanwie kryminałów Marcina Wrońskiego osadzonych w przedwojennym Lublinie. Producent zrezygnował z miejskiej dotacji na ten cel. Nadal czeka na zielone światło od TVP, ale ma też plan awaryjny: zamiast serialu byłby film
O szansie na taki serial producent poinformował w kwietniu, zapowiadając Roberta Więckiewicza w roli głównej i Piotra Fronczewskiego w roli komisarza Krafta. Padało też nazwisko Janusza Gajosa. W kwietniu miasto przyznało na ten cel 350 tys. zł dotacji.
- Chcieliśmy już dawno być po zdjęciach, ale życie potoczyło się inaczej. Nie mamy jeszcze decyzji z Telewizji Polskiej -mówi Janusz Skałkowski, producent serialu i wspólnik Studia Filmowego Kalejdoskop. A bez telewizji produkcja nie ruszy z miejsca. Jej koszt jest szacowany na 6- 8 milionów zł, bo zdjęcia w scenografii międzywojnia i kostiumach z tamtej epoki są nieporównanie droższe od tych kręconych na planach współczesnych telenowel.
Skałkowski oficjalnie powiadomił już miasto, że rezygnuje z dotacji. Ale nadal czeka na korzystną decyzję Telewizji Polskiej. - Mam nadzieję, że zapadnie do marca - mówi producent. I przyznaje, że ma plan awaryjny. - Równocześnie przygotowujemy film fabularny - zdradza.
Scenariusz powstaje w oparciu o piątą z serii powieści o komisarzu Maciejewskim "Pogrom w przyszły wtorek”. - Obsada pozostaje ta sama - mówi Skałkowski. - Tu może być prościej, bo film fabularny jest tańszy niż 11-odcinkowy serial. Wstępnie szacujemy, że powinniśmy się zmieścić w kwocie poniżej 5 mln zł. Serial i film to równoległe plany. Zrealizujemy ten, który wcześniej wypali. A jeśli film fabularny odniesie sukces w kinach, to i telewizji łatwiej będzie podjąć decyzję o produkcji serialu - tłumaczy.
Do sfinansowania filmu Kalejdoskop chce pozyskać sponsorów i koproducentów, jednak kluczowe będzie zdobycie dotacji z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej.