Urząd Kontroli Skarbowej sprawdził rozliczenia podatkowe dawnego Polmosu Lublin, dziś działającego jako Stock Polska. Skarbówka domaga się od firmy, którą kiedyś kierował Janusz Palikot, około 3 milionów złotych.
Newsweek podaje, że Polmos w koszty wrzucił m.in. dwie pary butów dla prezesa za 671,95 zł, usługi kliniczne i kosmetyki o wartości 3 tys. zł, wycieczkę do jednego z narciarskich kurortów w Alpach (109 tys. zł) czy wyprawę na Kilimandżaro (24,5 tys. zł).
Przede wszystkim jednak skarbówka wytknęła byłemu Polmosowi, to że wydał 1,5 mln zł na wynagrodzenia dla konsultantów, którzy i tak doradzali firmie na mocy umowy zawartej ze spółką Jabłonna (należącą do Janusza Palikota). Kontrolerzy uznali, że Polmos płacił dwa razy za to samo.
Sam Palikot powiedział Newseekowi, że nic nie wie o tej sprawie. Dodał też, że przez ostatnie cztery lata w Sejmie pracował za darmo i w ten sposób zrezygnował z 460 tysięcy złotych wynagrodzenia, za co mógłby kupić tysiąc par butów.
Sprawą zajmowały się już polskie sądy, które podtrzymywały stanowisko kontrolerów skarbowych. Rozstrzygnąć ma ją jeszcze Naczelny Sąd Administracyjny.