Metropolita wystosował apel kilka tygodni temu w Archidiecezjalnym Radiu eR. Poprosił, aby zgłaszały się do niego osoby, które dowiedziały się, że w czasach PRL donosili na nich księża lub inne osoby związane z Kościołem. Taką wiedzę można uzyskać z dokumentów otrzymanych z Instytutu Pamięci Narodowej. Arcybiskup zapewnił wtedy, że z każdą osobą, która przyjdzie "po takim dramatycznym odkryciu”, spotka się osobiście.
Apel nie został bez odzewu. - Arcybiskup przyjął już trochę osób - przyznaje ksiądz Mieczysław Puzewicz, rzecznik lubelskiej kurii.
Kto przychodzi i o czym rozmawia z metropolitą lubelskim, tego kuria na razie nie zdradza. - Przyjdzie czas, że arcybiskup podsumuje spotkania z pokrzywdzonymi i wypowie się na ten temat - mówi ksiądz Puzewicz.
Podczas audycji radiowej metropolita obiecał, że będzie rozmawiał także z tymi, których wskazali pokrzywdzeni. Później archidiecezjalna komisja badająca inwigilację środowiska KUL będzie starała się dotrzeć do akt, by określić charakter złożonego donosu. Jedna z takich spraw trafiła już do komisji.
- Rzeczywiście, arcybiskup przedstawił nam jeden z przypadków - mówi profesor Janusz Wrona, przewodniczący komisji. - Przyjrzymy się mu wnikliwie.
Kuria liczy, że spotkania z pokrzywdzonymi przyspieszą pracę komisji. Metropolita powołał ją w styczniu ubiegłego roku. Miała pracować przez cztery lata. Tyle - zdaniem arcybiskupa - może zająć zbadanie całego materiału źródłowego i dokumentacji udostępnionej przez IPN. Badacze twierdzą jednak, że teraz prace mogą potrwać krócej. - Apel arcybiskupa pomógł. Ludzie wiedzą, że mogą przyjść i bez wahania opowiedzieć o tym, że byli pokrzywdzeni przez duchownych, współpracowników SB. A i ci, którzy donosili, mają świadomość, że będą musieli tłumaczyć się przed swoim zwierzchnikiem, czyli arcybiskupem - mówi prof. Wrona. •