Puławski park długo będzie leczył rany po straszliwej burzy sprzed dwóch tygodni
w okolicach Puław burza trwała nieco ponad 40 minut, ale straty wyrządziła porównywalne
z tropikalnym cyklonem.
Bo i taki miała charakter. W porównaniu z wichurą z 28 marca 1997 r. jej siła niszczycielska była kilkakrotnie większa. Najwięcej szkód huragan wyrządził w zabytkowym zespole pałacowo-parkowym. Uszkodzone zostały 932 drzewa, a całkowitemu zniszczeniu uległo aż 309 egzemplarzy. Częć złamanych i przewróconych drzew sadzono w czasach księżnej Izabeli Czartoryskiej, założycielki współczesnego parku.
Wród zniszczonych drzew znalazły się tak rzadkie w Polsce, a zwłaszcza na Lubelszczynie, gatunki jak daglezja zielona, orzech czarny, katalpa i wiele innych. Koszt specjalistycznego leczenia i konserwacji tylko jednego drzewa waha się od 500 do 1000 zł. Eksperci zakwalifikowali do leczenia aż 623 egzemplarze.
Specjalici z puławskiego Instytutu Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa mylą już o rekonstrukcji zniszczonego drzewostanu. Nowe nasadzenia mogą jednak być zrealizowane dopiero po opracowaniu szczegółowego projektu dendrologicznego, uwzględniającego zabytkowy charakter puławskiego parku. Straty w drzewostanie wstępnie oszacowano na 300 tys. zł. Naprawianie szkód potrwa kilkanacie miesięcy.
Jak nam powiedziano w stacji meteorologicznej IUNG, wiatr podczas tegorocznej nawałnicy osiągnął w okolicach Puław prędkoć 35 m/s, czyli około 120 km/h. Podczas dotkliwej wichury z dnia 28 marca 1997 roku (na terenie parku zostało wówczas wyłamanych tylko 28 drzew), wiatr wiał z prędkocią zaledwie 108 km/h.
Meteorolodzy obliczyli, że podczas nawałnicy trwającej 42 minuty spadło 41 l deszczu na jeden mkw.