Dwaj byli już policjanci staną przed sądem. Michał B. i Mirosław K. okradali Ukraińców, którzy przemycali do Polski papierosy. Zabierali im nielegalny towar i domagali się pieniędzy w zamian za "spokój" - ustaliła prokuratura.
Akt oskarżenia przeciwko 38-latkowi i jego koledze z patrolu trafił do Sądu Rejonowego w Puławach. Postępowanie przeciwko policjantom prowadził lubelski wydział Prokuratury Krajowej oraz policyjne Biuro Spraw Wewnętrznych. Michał B. i Mirosław K. służyli w komendzie stołecznej. Z akt sprawy wynika, że po godzinach „dorabiali”, okradając Ukraińców podróżujących na trasie Lublin-Warszawa.
Sposób działania za każdym razem był podobny. Policjanci śledzili samochody osobowe i autobusy na ukraińskich numerach. Podejrzewali, że mogą one przewozić nielegalny towar. Kiedy kierowcy zatrzymywali się na postój, często dochodziło do przekazania pakunków, czekającym na parkingu znajomym. Wtedy do akcji wkraczali Michał B. i Mirosław K.
Zakładali policyjne kamizelki i odznaki, po czym „zabezpieczali” nielegalny towar. Z ustaleń śledczych wynika, że często domagali się też od Ukraińców pieniędzy w zamian za „spokój”. Kazali płacić, bo inaczej „nie dadzą im pracować”. Do jednego z takich zdarzeń doszło 19 lutego 2016r. – ustaliła prokuratura. Policjanci podjechali do samochodu, który zatrzymał się na poboczu. Zabrali podróżnym nielegalne papierosy. Domagali się również po 10 tys. zł miesięcznie.
Do podobnej „kontroli” doszło niedługo później, na jednym z parkingów przy trasie S17. Policjanci weszli do autobusu, z którego wynieśli 50 kartonów papierosów. Po krótkiej awanturze z Ukraińcami oddali część worków z nielegalnym towarem. Domagali się również pieniędzy.
Tym razem jednak mundurowi mieli pecha. Całe zajście obserwował z samochodu Ukrainiec, który miał odebrać przemycone papierosy. Na widok policjantów nie podszedł do autokaru i przyglądał się wszystkiemu z daleka. Zrobił przy okazji kilka zdjęć.
Później podzielił się nimi ze znajomym policjantem. Opowiedział mu o poczynaniach Michała B. i Mirosława K. Policjant zapewnił, że zajmie się sprawą. Dla mundurowych z Warszawy skończyło się to wyrzuceniem ze służby. Obaj częściowo przyznali się do zarzutów.